oczywiście Line-up 1 jest naj, ale rzadko reprezentowany, a spośród 28 live, które na chwilę obecną (właśnie) przesłuchałem ten z Bozem Burrellem, Melem Collinsem i Ianem Wallace'em wygrywa w przedbiegach z ciężkim Line-up 3 (acz płyty jeszcze ok) (chociaż te akurat sprzedałem), bo liczy się funky
(taka nastąpiła różnica we wszechświecie)
notabene, wciąż nie mam "In the Wake", ale w sumie po co, skoro mam dwie kasety
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz