czwartek, 1 września 2016

9–12.08.2016



9 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

w związku z poprzednim nie wyspałem się
piekarnia zaliczona, więc apncerio już nie, Aleksander znowu usprawiedliwia swoich niewiernych królów
***
praca była pracowita i udana o tyle, że znalazłem wiele atrakcyjnych plików PDF, głównie o najnowszych filmach (czyli tych z 2015 roku), zacnie
***
zatem zebrałem się o czasie, z chwilą relaksu, transfer do domu, a tam pusto, no to zabrałem się za zaległe przerośnięte ogórki — one same załatwiły nam sprawę = wszystkie spleśniały
potem dzieci wróciły, trochę grzebania się, trochę nie/jedzenia, kawa, dokument o podoceanicznych stworzeniach
"to nie piłka, to bezkręgowiec"
kąpiel i szybie w miarę zasypianie (1,5 odcinka Staccato, coraz niebezpieczniejsze ma przygody)
***
20:30 na jabłka, 3 wiadra/siaty
jedno trza było zrobić, więc przy piwie z miodem i "Marsyli" uwarzyłem jeden gar musu, są coraz większe i pięknie dojrzałe, a kompostownik pęka w szwach
chyba pora już też na aronie
spóźniony do snu


10 sierpnia, środa

zatę Żono ma

w związku z poprzednim nie wyspałem się ponownie, do tego koncerty w nocy
ale jak już zażyłem świeżego powietrza i Aleksandra to poczułem się wystarczająco odpowiednio
dzisiaj borowanie, niepokój jest zawsze
niedobrze jest obejrzeć twarz blogera, którego się podczytywało, skutkuje to wykasowaniem jego adresu (taki prywatny rasizm)
***
nie ma nic do kupienia (a dolar staniał), będą za to dokumenty
nie wiem po co biorę disco Tortoise, skoro ich nie lubię, będę snobował uszy na siłę
***
jakiś plan na kompensację sobie machnę na wieczór, jeszcze nie wiem gdzie się przespaceruję
***
przejrzałem sporą część płytoteki Stolen Body Records — inicjatywa przednia, wiele kolorowych winyli, ale muzyka garażowa wtórna (wiele duetów), hałaśliwa, częstokroć źle nagrana, ale przynajmniej niczego się nie boją
***
pracowałem szybko do ostatnie chwili, apncerio, skoro jeszcze kawałek lata
potem rekord: od 16:45 do 18:10
faktem jest, że z tegorocznymi maturami, temat popłynął
(zdaje się, że na borowanie z reguły szedłem inną porą roku, po wyjściu już było ciemnawo, kupowałem mocne piwo na zęba, by oddać się zapomnieniu, jarzeniówy inaczej dawały w oko, łąka kłuła w spodnie, trzeba było się przedzierać nieco, by dotrzeć do zabłoconej krawędzi jezdni, wtedy jeszcze nie autostrady)
***
w ramach rekompensaty krosą, tańsza sałatka na wieczór i szybki chill przez park, pusto o tej porze
na wro dostałem obiad na jutro, w domu już kąpiel i do snu, co zajęło tylko jeden odcinek Staccato
***
robię siatę i Marsylię, wczorajsze 3 litry zapakowane w słoiki, Mama szykuje się, bardzo ładnie zresztą w spódnicy, na jutrzejsze występy
więc znowu późno do snu
***
o 4:30 szybciej się zebrałem do dziecka, piekielnie zimno w małym pokoju, ciężej zasnąć, o 5 mleko i tak do budzika, zmiana dyżurowania, bez koncertów


11 sierpnia, czwartek

zatę Żono ma

w związku z poprzednim nie wyspałem się znowuż
a rano to już 11 stopni, w zeszłym roku chyba tak jeszcze nie było
(patrz aronie z 10.08.2015, letnia przeróbka Jedności Robotniczej z 19.08.2015 czy nawet sad jabłoniowy 2.09.2015)
6.08.2013 na termometrze w słońcu na Stogach było 51 stopni C
w każdym razie mam wiadro i zamierzam go dzisiaj użyć, skoro okoliczności lokalowe tak pozwalają
***
tesco od kilku lat spełnia swoją rolę, mają świeże pieczywo i inne słodycze, znalazłem niespodziewane wyjście tyłem/dołem, nauki jazdy już nie ma, pole zarasta roślinnością niemożebnie, do doliny oczywiście już nie zaszedłem
***
było prawie jak w zeszłym roku, tyle że bardziej ambicjonalnie (bo już zaczęli zbierać), więc mniej pełnych garści i więcej starania by zapełnić wiadro i siaty kawałek, pewnie z 13 kg zebrałem
nie było też wewnętrznego darcia, jak w zeszłym roku robiłem to foto pod słońce, opalając wszystkie piegi i pieprzyki jeszcze nie słabym słońcem, w tym roku aronie dojrzały szybciej, tak jak szybciej przyszła jesień, następnego dnia rano było już cholernie zimno
***
więc piwo, muzyka adekwatna (a i różna), krzaki tnące owady, jeszcze więcej krzaków i 80% satysfakcji oraz plany na wieczór
***
poprzez wro wróciliśmy bardzo późno do domu, więc zasypianie po kąpieli już o 21, ale tylko jeden odcinek Staccato
***
następnie wędrówki do piwnicy i z powrotem, gdzie wyniosłem/wniosłem oczekujące jeszcze truskawkowe, puste butelki do wypełnienia płynami
w ten sposób załadowałem słój i dwie butle (musiałem jeszcze słoiki) owocami, zasypawszy cukrem
będzie też mus jabłkowy z aroniami
produkcja będzie kontynuowana w kolejnym dogodnym terminie, na razie nie ma miejsca
padłem do snu, uff


12 sierpnia, piątek

zatę Żono ma

no proszę, to mamy kolejny dzień z najszczęśliwszych w naszym wspólnym życiu
ale to też wiele zmienia
ale do rzeczy
***
wstawanie z niewyspaniem, ale żadnych śladów wczorajszego piwa i wina
więc z tą lekką gazetą (fizycznie) do czytania, tylko bułka, gdyż nie było pyszności w piekarni
po wczorajszym pysznym obiedzie z chudą białą z cebula i pół kukurydzy dzisiaj pół kukurydzy i łosoś pieczony z wczoraj do Babci
ponadto musli, nawet pączków dzisiaj nie dowieźli
pracowicie pracowicie, nawet była szybka robota dla zarządu, więc z samego rana obejrzałem emocjonującą końcówkę
Assignment K (1968)
i tyle było hobby na dzisiaj
***
no ale jest WIEŚĆ, więc będzie zupełnie o czym innym
nawet włączyłem pełny album Marka Knopflera, bo nie chciało mi się hałasów z listy do odrobienia
***
NIELEKKO BĘDZIE ODPISAĆ OD 18/08.




Brak komentarzy: