poniedziałek, 30 maja 2016

9–13.04.2016


2016.02.16

9 kwietnia, sobota

zatę Żono ma

i okazało się, że musisz wiele odpoczywać, a myśmy z małą przerwą na karmienie pospali aż do 8
po śniadaniu na Stogi, gdzie udane zakupy (3 flaszki), ale dziecko nie pospało na spacerze
obiad bardzo dobrze, popołudnie w fotelu również, tylko mnie zmogło po piwie (duże jednak było za duże), najpierw zasnąłem ja, a potem dopiero dziecko
niestety przebudzenie nie było fajne — dużo ryku, trudnego do utulenia ("cały rozbity"), aż się zachłystuje (i się nakręca), ale jak mu przeszło, to swobodna zabawa
***
Mama odpoczęła, zabrała nas, wybrała się na imprezkę wieczorną, ja zaś w koniecznym szale obejrzałem
OSS 117 — Panic in Bangkok (1964) DVD
jeden z najlepszych w temacie, w jednym rzędzie z 007
i do dyżuru

2016.02.16

10 kwietnia, niedziela

zatę Żono ma

zimniej się zrobiło
nie udało się dłużej spać, ale pora ta pasowała, byśmy z Wojtem mogli pobiegać po lesie i nakręcić filmiki do "teledysku" broken tree
zajęcia były fajne i wczoraj wieczorem okazało się, że było warto
zatem dobry poranek (Mama w duecie z dzieckiem gorzej)
***
jeszcze trochę dolegliwości, więc niemal ominęliśmy obiad na czekające atrakcje z pizzy (która w końcu dojechała o 19 i była za droga)
wyruszyliśmy na dobry słoneczny spacer, Krystyna złamała nogę
***
nie pamiętam jak, ale wieczór musiał jakoś minąć na walce z rzepem i jego płaczem, nie było odczucia nudy
wieczorem, po pizzy i wieczornych, po dobrym zasypianiu obejrzeliśmy (migający) odcinek i on był słaby, może nie musimy oglądać więcej?
***
rozhasany jeszcze skakałem po fragmentach różnych, kolorowych filmów

2016.02.16

11 kwietnia, poniedziałek

zatę Żono ma

ta pobudka przez malucha o 5:30 to nie była fajna, straszne ryki (z zachłystywaniem), strasznie się zdenerwowałem i oczywiście już nie spałem
niemniej nie miało to wpływu na moje tyranie, może tylko nastrój nieco gorzej, ale jak już wróciłem na wro z dezodorantami (i rożkiem), to mi się poprawiło
może też to ta pizza z rana, co mnie trzymała przez dzień cały (uczucie najedzenia jest bardzo ok, ale rożek to ciut za wiele)
***
trochę posiedzieliśmy, a potem pojechaliśmy
wieczorne były dobre (choć ze zmęczeniem i głodem rzepa), zasypianie nieco zbyt długie, więc wyszedłem dopiero o 20:30
i przyszaleliśmy z Wojtem: blu-raya nie udało się co prawda wypalić, ale chrupki, piwa, filmiki z lasu — wszystko dobrze w przyjemnym kuchennym nastroju
późno wróciłem do domu, że hej
no to hej
***
mimo że zakończyły się poniedziałki na schodach, podoba mi się ta ułuda podtrzymywania i robienia planów na przyszłość, że obejrzymy, zrobimy itp.

2016.03.04

12 kwietnia, wtorek

zatę Żono ma

więc najlepszy na kaca jest Niziurski! nie pozwala zasnąć
***
w domu dość tradycyjne "smutek i nostalgia" złączone rzepem
cóż było robić, zjedliśmy trochę sałatki, chwila zabawy i do wieczornych
zasypianie ponownie przedłużone, bo już drugi dzień (!) chłopiec przed snem musiał wycisnąć twór, a ja już przecież zawiązałem siatkę
zaległa palma
***
na domiar złego Mama ma kiepski tekst o belce
byłem tak niewyspany i źle się czujący, że jeno 20 min "Tiffany Memorandum"
pod blokiem była afera i klakson wybudził dziecko, wymagające utulenia, Mama poszła spać z nim

2016.04.08

13 kwietnia, środa

zatę Żono ma

załadowane nowe mp3
Autolux — Pussy's Dead (2016)
nie spodziewałem się, ale chwilami genialne
co więcej, mają koncert w Berlinie
***
i nie mogę się oderwać od Bąbla i Syfona
***
pamiętać, żeby jeszcze cieszyć się z płyty!
***
trzeba przyznać, że
Andrew Bird
na swojej najnowszej płycie nie zasmucił i nie przynudził, niezły powrót
***
w ross zlikwidowali moje żele
park, dzisiaj w HD, puszczał oko świeżymi pączkami (nie mylić z pączusiami) i białymi kwiatuszkami, (któż by się tam znał na gatunkach), wzruszenie było, tym razem z dzieciństwa, szedłem ścieżynkami, gdzie kiedyś jeździło się na rowerze między klombami, zarośnięte
wycięli ten zestaw żywotników, który okalał niski murek okalający kawałek kwadratowego ubitego placyku, niegdyś do zabaw i odpoczynku, potem już tylko chętni do kibla mogli się tam dostać
***
nic mi się nie chciało
***
próba na trzeźwo to jest bardzo kiepski pomysł, nie mogę znieść tej nudy i bezkonkretności grania kiepskich pomysłów, tego dnia nic wartościowego, wciąż te same sposoby gry, ze smutkiem patrzę na starzejące się/dziadziejące sylwetki chłopców
inaczej
być może tak jest zawsze, tylko znieczulenie działa
***
a Johny to więcej działa na działce, tyle że ho ho!
no i wiele o tzw. życiu się dowiedziałem
***
wróciłem do domu, by szybko się zebrać i po 20 minutach Tiffany zlec do snu
Mama musiała szybciej udać się na dyżurowanie



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

mocny wpis o tej próbie na trzeźwo, lepiej unikać takich niebezpiecznych sytuacji! adhd