środa, 9 września 2015

22–31 lipca



22 lipca, środa

zatę Żono ma

obudziłem się mega wyspany po 9
dzieci jeszcze śpią, włączam to co zacząłem wczoraj, nie ruszając się z wyra, super
przyniosłem sobie śniadanie na taboret, jem, oglądam, nie spieszę się
ostatni dzień wakacji
nawet czuję, że jeszcze mam wakacje, to już trzeci raz w tym roku, sukces
cóż za przyjemność
***
przeglądałem mapę Szwajcarii i znane nazwy czytam z nostalgią, szkoda, że tak niewiele pamiętam z podróży, szkoda też, że nie posiadam zdjęć, łatwiej byłoby mi się utrzymać w tym tonie wspominkowym (jak mniemam, były to wakacje 1999, ostatnie takie studenckie)
***
dziecko się popsuło, ale poranek był naprawdę dobry
zatem poszliśmy na spacer do sklepu
styrałem się dźwigając ciężary pod górę, pełno tego kupiłem
piekę łopatkę z pieczarkami i gorgonzolą
wzruszyłem się (znowu) przy On Her Majesty's
pakujemy się i bieżę po sieciówkę, zgłodniałem
ostatni schabowy + pyszna, dawno nie widziana sałatka (rukola to nie sałata!)
***
granie, gadanie
udalo nam się, po próbach i namowach, zrobić dobry numer popowo-rockowy, podoba mi się, wspólna "robota"
piję (x 3) idę słucham, dobrze jest
***
miałaś podobnie (do wczoraj) ciężki wieczór
już nie zdążymy z komedią, poleciał późno odcinek
a Twoje koleżanki mi się nie podobają


23 lipca, czwartek

zatę Żono ma

deszcz mnie zbudził o 4
albo stres
jedno i drugie
wchodząc w pielesze, tfu, do budynku tyrki ręce mi się trzęsą jak za młodzieży, stres pracowniczy
kupiłem ciasto, rozdam
szczęśliwie nie ma wielkiego bałaganu na biurku, w poczcie jest
jako że ostanio zagladałem wyłącznie na sport.pl oraz szóstego gracza, zapomniałem, jak to jest korzystać z netu, co w nim znaleźć, czego szukać
***
no, tamtej nie ma w pracy, od razu mi ulżyło
oficjalne uroczystości też sprawiliśmy szybko, jedzmy ciasto
***
kaca nie ma, niewyspany jeno (tak się tłumacz chopie)
***
wrzucam do "obserwowanych" wiele krążków, bo pozwala mi to w przyszłości (lub teraz na bieżąco) posłuchać wiele płyt, które chciałbym poznać, potem je wykasowuję, uprzednio wpisawszy do pliku xls, co zacz i czy już nie sięgać NIGDY
a potem zapominam i po kilku miesiącach znowu wrzucam do koszyczka
***
ktoś w końcu kupił to za 15 dolców
John Barry — Wrong Box (1966)
ja akurat nie byłem w nastroju do kolekcjonowania CAŁEGO Barry'ego
choć obecnie jestem na narkotykowym ciągu 007 ost
z dusty jestem na bieżąco, tylko 3 podstrony i ewentualne 20 płyt do kupienia (z 90), i wcale ich nie muszę!
***
L'espion (The Defector) (1966)
ach boże, ten stary człowiek to Montgomery Clift!
***
przyglądam się następującym (na razie odstawiłem listę klasyków):

STARMARKET — Four Hours Light (Colour Vinyl) — Hiszpanie mają to bardzo tanio, przez to emo trafiło do nich chyba przypadkiem, ale dzisiaj nie podchodzi mi cała płyta (no niestety), tyle że mają ten PRZEBÓJ! ("Coming From The Cold"), hit nad hity (22E z wysyłką, mniam)
Mutilator Defeated at Last [LP] ~ Thee Oh Sees (Price: $13.78) — duża pauza na zastanowienie
Ultramarine [LP] ~ Young Galaxy (Price: $14.50) — wciąż całkiem ciekawe dreamy elektro, melodyjne, atrakcyjne wokalnie, ale nie dzisiaj, lato przecież jest
LP2 [LP] ~ Sunny Day Real Estate (Price: $14.87) — no nie nie, wyrosłem
Las Cosas [LP] ~ Isasa (Price: $15.09) — akustyk pod Jose Gonzalesa, ślicznie pomyka, ale kto by tego w domu słuchał? (przecież to też nie na lato)
Innocence [LP] ~ Pontiak (Price: $15.31) — wiadomo, a jak wiadomo, znaczy się, że będzie czekać tak długo, aż odejdzie w niekonieczność
Melancholy & the Archive [LP] ~ We Need Secrets (Price: $15.60) — no fajnie grają te współczesne zespoły shoegaze, brzmią, a mnie stare kasety (Slowdive), jak i nowe (Whirr) się przeciągają i rzężą, bo magneciak nierówno ciągnął, trochę w błoto te 6 godzin nagrywania, hehe — i — uwaga — druga duża pauza na zastanowienie! (ale pewnie black) (trochę żałuję, że Alex Calder nie jest lila)
Sagarmatha [LP] ~ The Appleseed Cast (Price: $23.39) — cena akurat bardzo atrakcyjna, a wciąż śliczne
Jane's Lament [LP] ~ Au.Ra (Price: $16.54) — dreamy, Calderowskie, ale teraz jest lato i aż tak mnie nie bierze
przy okazji z rozpędu słuchałem:
The Missing Link — Jeremy Enigk (2007) — ma kolo ten swój głos, o ma
***
i tak to pracowicie spędziłem dzień
a teraz do telewizora
***
dziecko nie chciało leżeć u lekarza, szczepienia też były straszne
nie idziesz na zumbę
zbieram spady jabłkowe na działce, Ty owoce
dziecko wybornie przełyka maliny
wieczór bezkapielowy, ale dziecko zdążyło się popsuć
te wiszące napięcie, czy dzisiaj będzie skłonne udać się spać bez ryków
trochę sztuczek, trochę szczęścia i się udało
zgniotłaś karkówki, zjadłem, kabina, wózek i już zrobił się wieczór do snu
***
zasypiałem przy Ipcress File (1965)
ku niepamięci:
Pułkownik H.L. Ross — Guy Doleman => Hrabia Lippe (Thunderball)
że o Nigelu Greenie nie wspomnę
bo
Oliver MacGreevy
który oczywiście gra złych osiłków (Modesty Blaise, Kiss the Girls and Make Them Die)
= raz zobaczysz — nie zapomnisz


24 lipca, piątek

zatę Żono ma

dzisiaj ten ekscytujący poranek, kiedy znowu rzucili diamonds na dusty
***
odczytane:
http://www.porcys.com/article/porcys-guide-festival-2015/
zabawowe, mnie tam nie będzie, co nie znaczy, że nie chciałbym
a przy okazji: w ogóle nie znam nowych zespołów, tym bardziej polskich, jeszcze bardziej z Trójmiasta
ale OUGHT znalazłem sam — powód do samozadowolenia
***
Sagarmatha [LP] ~ The Appleseed Cast
że się powtórzę
(a przecież niby lato)
***
szczęśliwa wieść: znalazłem plik, gdzie mam wpisywać te muzykie
szczęśliwa wieść 2: w zeszłym roku, przy okazji syndrom post-holiday spleen (hehehe) robiłem sobie screeny z ulubionego serialu, myślałem, że przepadły, a jednak nie
***
najnowszy singiel BECKa, yyy
***
Insound wyprzedaje wszystko, załapałem się wcześniej, zostały same resztki
***
a, zaliczyłem poranny spacerniak, znowu wypełniłem pamięć zdjęciami
***
nawysłuchiwałem się ostatnich newsletterów sly vinyl
wyróżniłem:
Kill West — Smoke Beach (2015) (psych-rock z gitarami fuzz, nowszy, nawiązujący)
Cloud
Zen Summer (2015) (firetalkowe rockowe-psychodelie z arielpinkowymi wokalami)
Heat Dust
S/T (2015) (joydivisionowska rytmika i smutek, sfuzzowane garażowe brzmienie)
***
mam lato, czyli:
była Copa America
leciały 007 w tv
jest ciepło, jest naprawdę ciepło, niby mnie nie ma na dworze, ale jak już jestem, to bywa ciepło
jak rzadko, mam dobry nastrój
a dzisiaj w ogóle piątek
utnąłem w codzielaści, a jeszcze bardziej w głowie, ale liczy się relaks relaks refleks reduta
***
rodzinny grill na wro
obżarłem się, napiłem, 2 piwa, trzecie w domu, ale nie pomogło
karkówka, kiełbasa, szaszłyki
dziecko porządne za dnia oszalało kładzione spać
nie zwytrzymałem, konieczna była pomoc, a ja od razu poszedłem spać


25 lipca, sobota

zatę Żono ma

ale noc dobra, od rana leje
dokonałem świetnego zakupu z dusty (diamentom się nie odmawia) (w końcu!)
kasy w sumie, ale będą znowu świetne słuchalności
matka przyszli
obejrzelim trochę foto
poszlim na spacer, jak była przerwa w deszczu
on zasnął więc jeszcze krążyłem przez godzinę, aż mi się ta kaseta znudziła
w domu wczorajsze grillowe
jakoś przeżyliśmy popołudnie, był szczęśliwy wyjątek w zasypianiu, to my do gry:
Świat Dysku — Ankh Morpork
z instrukcją gra nam długo zajęła, ale fajna, fajniejsza
mieliśmy też akcję "a może bym zjadła pomidora"
w tle poleciał Raiders of the Lost Ark (1981) po portugalsku, a nawet kawałek Fathom (1967), bo nam zeszło do 1 chyba
zadowolony byłem


26 lipca, niedziela

zatę Żono ma

noc, choć krótsza, równie dobra, łącznie z porankiem
pieczarki do jaja, bo trzeba było wciągnąć
kłócimy się o nowy wózek
niedzielne zakupy w leclercu = wiele pyszności
później dziecko buntuje się z jedzeniem, nerwy, a nawet wściekłość
pstrąg z młodymi ziemniakami na obiad
potem idę na spacer, dwie palmy odsłuchane (podsumowanie transferów 5 drużyn + transfer Ty Lawsona + drużyna złożona z najlepszycyh zawodników danego zespołu), to było dobre
ponownie udało się dziecko przewojować, dzisiaj dłużej, dłużej też zasypiało, ale reagowaliśmy spokojnie
a potem do gry, bo spodobała mi się
dawno nie grałem z taką przyjemnością
w tle kończymy GoldenEye (1995) po polsku
już ledwo co ułożyłem się z filmem do snu


27 lipca, poniedziałek

zatę Żono ma

obudziło mnie przed 5, zmarnowałem czas odpoczynku na rozmyślanie o tym, co będę porządkował
o 5:30 obudziłem się na porządnie, zachciało mi się nba, tylko kilka plików gra bez ruszania się z łóżka => 3 mecz finałów 1999
nie mam z kim dzielić się tym wspomnieniem, oglądałem sam, rówieśnicy "nie żyją", kilkoro fanów na forum
ale emocje jak kiedyś, walka, rzut za rzut, takie młode twarzyczki, pomyśleć, że Spurs od 16 lat są perfekcyjną maszyną do wygrywania
być może dlatego tegoroczny finał, z opcją Cavs jako Kopciuszka wzbudzał we mnie podobne wrażenie, kibicowałem
***
i rano byłem głodny
Capote wciąż zabawnie i trafnie, ale czasem odpoczywam (3 min) przed rozpoczęciem kolejnego tytułu
***
zatem najpierw śniadanie i dopiero teraz walka z plikami i zadaniami (cudzymi, własnymi)
***
poruszam się chybcikiem, taki nieśmiały, spłoszony, drobnymi kroczkami, jak ta Japoneczka z opowiści o Marronie Brando
***
do zasypiania dziecka potrzebne i małe mkv, w lesie lepiej palmę, mniej się wzrok psuje
***
pora na odhaczanie filmografii aktorów na filmwebie, trochę ich znam, więc zacznę od Jasona Stathama, heh
nie poszło za szybko :)
na jakieś 36 "poważnych" filmów
widziałem 22 i w sumie mógłbym więcej (się zdziwiłem zaliczeniem niektórych)
chociaż ewolucja (patrzaj, od czego on zaczął, a do czego doszedł) i seria niektórych filmów nie zachęca (Szybcy i wściekli, Expendables), no i w sumie wiadomo, że prochu tu już nie będzie
ale nie potrzeba nam rewolucji a Rozrywki
zatem Jasonie — przybywaj!
***
udane zakupy w biedrze, panna Kota mniam
***
jako że osłabłem w drodze, to musiałem kawę i potem pełny obiad na wro
dziecko po dzisiejszych strasznych wizytach lekarskich (krew z palca, bioderka) ma się dobrze, wytrzymujemy
po drodze fotelik od Wojta (oni kończą urlopy); zmęczony/najedzony/śpiący
jednak kaszka łyżeczką
wieczorne
tym razem jedzenie było, a i zasypianie na spokojnie
film nie dawał dżwięku, więc kawałek drugiego meczu Spurs-Cavs 2015 na komóreczce
i jeszcze odcinek przed snem
śpiący


28 lipca, wtorek

zatę Żono ma

od rana obrabiam dusty i sly (inni wolą czytać gazetę)
Capote bierze mnie wrażliwymi opisami miast, dzielnic, domów
***
właściwie określone:
"Los Angeles Lakers zostali złapani w sidła swojej historii. Są pełni arogancji i ślepego zapatrzenia w swoją nazwę, która miałaby usprawiedliwiać nawet najgłupsze decyzje".
(http://szostygracz.pl/2015/07/27/lakers-bryant-scott/)
***
dzisiaj się nie dowiem z jakiego numeru Black Keys są te pierwsze 4 dźwięki, gogl nie daje początków nr
18 - Nel cimitero di Tucson 2
Gianfranco & Gian Piero Reverberi - Preparati La Bara! (Viva Django) (1968)
***
PORA NA AKTORA
Sean Connery, który zyskał status uwielbianego choćby poprzez zakup minialbumu. Ale to głównie pokłosie 007 (za dzieciaka kiedyś wolałem Moora), potem/teraz nastąpił/nastepuje etap nadrabiania wizerunku z młodości, z różnym skutkiem — mam problem w ocenie gry aktorskiej. Mam wrażenie, że teraz głównie jest (był), a najepsze role jednak zagrał tam.
 
Ma dłuższą dyskografię (hi hi), ponieważ z racji "znajomości" ujęto wszystko, nawet rolę spawacza. Pod koniec kariery właściwie się zamknął w takim typie sensacji hollywood, więc sięgam wcześniej. Nie brak też gniotów typu "Meteor" czy "Kuba" (1979).
 
Na jakieś 60 "poważnych" filmów widziałem 32, z czego jakieś 10 widzieli WSZYSCY, bo (przypadkiem pominąłem ten etap), w tv oglądało się przecież piątkowo-sobotnio-niedzielne hity typu:
Twierdza (The Rock) 1996
i nie mów, że nie
a w kinie Indianę Jonesa czy Polowanie na Czerwony Październik.

Z ciekawostek jestem ciekaw:
Another Time, Another Place (1958)
The Frightened City (1961)
On the Fiddle (1961)
Marnie (1964)
The Next Man (1976)
Time Bandits (1981) — koniecznie obejrzeć za dorosłego
reszta jak wpadnie
Kilka mam w planach. Czekają.
***
DVD That Man in Istanbul (1965) jest! A to dlatego, że płyta:
Georges Garvarentz — That Man In Istanbul (1965) $6.99
***
pada i pada, wracam z bukiecikiem
ta kaseta świetna (Pacific Pride złożyło się z JSBE)
dziecko dzisiaj bardzo dobrze, drapie parkiet, no i bardzo dobrze
kaszka błe
leci mecz w tle (Larry Johnson ma za dużą koszulkę)
wieczorne tym razem sprawnie
okazało się, że kolejny mkv nie daje głosu na komóreczce, a tymczasem avi z Michaelem poszło, cuda
dokończyłem rybę
działka mnie zajęła, bo prócz wielu spadów po deszczach świetnie się wyrywało chwasty
pokazujesz nowe majtki, bardzo dobrze
dziecko zgłodniało i się obudziło
ja już w krainie snu (Harry Palmer, wciąż nie rozumiem dlaczego ta intryga się zawiązała)


29 lipca, środa

zatę Żono ma

Matt Helm ma u mnie fory, więc będą
The Silencers (1966)
skoro ost taki świetny jest
***
po wczorajszym wyleniłem się ze spacerniaka
ciężko było wstać
czytając Capote człowiek żałuje, że nie jest na wakacjach
poza tym szalenie sprawny i otwarty (miły), niejako ekshibcjonistyczny
***
nagle znienacka (z Nienacka) pojawiła się ta (rzadka) płyta Moving Mountains
wszędzie indziej ceny są wysokie
***
jak się dawno nie słuchało Johna, to nawet "Bruce Lee's Game Of Death" jest fajne
***
PORA NA AKTOR
Terry Gilliam

tu sprawa jest w ogóle prosta
po pierwsze książka
nie, po pierwsze młodość z kolegami i koleżankami
po drugie książka
po trzecie legenda
większość wszystko widziała

13 pierwotnych filmów
do obejrzenia na czysto 4 (Tideland, The Fisher King, The Adventures of Baron Munchausen, Time Bandits)
1 w ogóle (The Zero Theorem)
resztę od czasu do czasu na okrętkę
***
już zwracałem na to uwagę:
"The Buffalo Hunt" z "Dances With Wolves"
ma wiele wspólnego z "High Road To China"
***
nawet trochę dzisiaj popracowałem mocno
L'espion (The Defector) (1966) jest na poważnie, to autentycznie smutny film, w prawdziwych NRD-owskich dekoracjach
***
środowa najebka
jak zwykle nie mam wiele czasu, więc muszę szybko bywać, wprawić się w nastrój, oddalić do przeszłości by zaraz z niej wrócić, odnaleźć się na próbie
zimnawo było, ale slonecznie, dobrze się siedzi na kamieniu, świetnie prześwitywały promienie przez wysokie drzewa przy zejściu z góry, pamiątkowa fotka, ul. Raduńska jak się patrzy, przypomniało mi się, że dawno nie robiłem intermarche oraz ścieżki z jeżynami, ul. Sandomierska i rowerem na plażę też bym się wybrał
zakupy trafne, bo "moje lody" zrobili taniej, więc już byłem nażarty a fasolka dopiero do piwa
nie gralim, bo gadalim, plazma a lcd
wróciłem do domu, a tam dziecko jeszcze nie zrobione
przepakowałem, obżarłem się kupnej sałatki
Ipcress File, License to Kill i Benicio del Toro
trę oczka z pijaństwa
zasnąłem nie wiem kiedy


30 lipca, czwartek

zatę Żono ma

dawno nie słuchałem kasety z "Deadfall" => lecimy z xlsa
pamiętam ją głównie z jazdy rowerem na kosza na górne boisko koło Jerzego
***
wreszcie będę miał okazję posłuchać
Tame Impala — Currents (Colored Vinyl) Vinyl 2LP (2015)
i nie kupować (drogo, $29.95, i nie ta muza już teraz)
gdyby nie fakt, że mam xlsy do zaliczania, to na Turntable jest wiele skrótowców do wysłuchania (dłuższych niż na gogleplay)
***
ogromna masa płyt przyszła na dusty, będzie słuchania dzisiaj, i nic nie trzeba kupować
***
zapomniałem o polskich sportowcach (Lech, eliminacje, Lechia-Juventus), jakiż jestem niezainteresowany, spokojniejszy, oderwany
***
The Blonde from Peking (1967)
już zapowiada się świetnie
***
no to mnie zaintrygowało zupełnie:
D.R.E.A.M. Team (1999)
okładka — koszmarna
stary Martin Sheen — tylko na podpuchę
tekst "a cross between Charlie's Angels and Mission Impossible" — można traktować wyłącznie jako kiepską rekomendację
opis filmu "Three beautiful undercover agents pose as international models in order to stop the threat of anthrax terrorism from taking over the world" — łała
ale ktoś to widział, wypunktował +/-, więc dla "The locations (mostly Puerto Rico) are attractive" będzie

***
PORA NA AKTORA

Benicio Monserrate Rafael Del Toro Sanchez => Benicio Del Toro

albo jego kariera się mi rozmyła, albo on chce grać tam, gdzie chce
więc po chwilowym szale na niego na początku XX wieku (ten wygląd!) potem "wypadł z moich łask", ale wygląda na to, że prócz chłamu (starego, nowego) jest kilka obrazów, które muszę zobaczyć dla niego albo dla wagi sprawy

się nagrał w życiu: 37
widziałem: 12
oczywiście: License to Kill
KONIECZNIE zobaczyć: 6
Sicario (2015), Escobar: Paradise Lost (2014), Guardians of the Galaxy (2014), Inherent Vice (2014), Jimmy P. (2013), Savages (2012)

***
Bonditis (1968)
nie ma powalającej jakości, ale czołówka zapowiada właściwe KINO
***
klasycznie w "berlińskich" filmach szpiegowskich zrobiła się akcja przed finałową prostą, zatem oglądam
***
w barze zjadłem pierogi "z mięsem" oraz pół surówki (nie musisz próbować), spoko
kropi, a mi złamał się drucik w dużych słuchawkach, ojej
odebrałem wyniki z żeglarskiej, nic nie mówią
***
Ty za to mówisz, że mam nie słuchać płyt przy dziecku
no to kupię ich jeszcze więcej
wyszłaś, a my radziliśmy sobie bardzo dobrze
szkoda było obrazu 007, skoro nie patrzałem, potrzebowałem czegoś do słuchania, więc Hans, a ja obieram jabłka
wieczorne nastąpiły w kolejności, bez dużego jedzenia
zasypianie tradycyjnie 20-25 minut, ale spokojnie
po kryjomu oglądam ów pierszy mecz Chicago-76ers z sezonu 1990-91, mnóstwo no nameów, wiele ogórków, Jordan gra słabo, grzeje ławę, z Barkley z chłopakami zamiatają
***
skoro była 21 to śmigam w kosiarą, uwinąłem się po ciemku w godzinę, trawa za wysoka, za mokra, wyniki będzie widać dopiero za dnia
nowe jabłka spadziowe
zrobiłaś mi i pierogi i mus nam — 3 słoiki załadowałem jak się patrzy
jeszcze lody miętowe z jabłkową pierzynką do snu
uznałem, że muszę dokończyć, więc kolejne emocje z Larrym Johnsonem i Latrellem Sprewellem
na króciutko, późno w noc


31 lipca, piątek

zatę Żono ma

ładnie, dusty miewa coraz więcej nowoczesnych rzeczy (będę sobie przypominał i skreślał)
wietrznie dzisiaj, wiało w słuchaweczki
plany na dzisiejsze 8 ha jest, skoro jutro też mam być, to muszę oddać trochę tego czasu sobie
pięknie czyta się Capote, trochę do mnie doszło, że ta lekkość też wymaga pracy pracy pracy
***
zmęczyłem się już dzisiejszym rockiem sly/dusty, wracam do Johna
***
końcowy fragment akcji przyprawił mnie o drżenie serca — napięcie było!
***
PORA NA AKTORA

Montgomery Clift

to trochę za stary aktor jak dla mnie, a jednak
z 17 filmów (niewiele, prawda?)
4 widziałem (z czego jest jeden NIEŚMIERTELNY, a pozostałe niespodzianki)
2 chcę (plus NIEŚMIERTELNY):
1961 The Misfits — historia kina w tym filmie, a ja oglądałem zdjęcia z zeszytu matki
1958 The Young Lions — bo Marron (a pewnie za dzieciaka w tv)

szybko dzisiaj
***
a nie będę się oszukiwał, że z końcem lipca zrobię lipcowe nba, chce mi się filmu
na 2666 też muszę poświęcić więcej czasu
***
pewnie lało, więc nie ma baraszkowania
i pewnie jakoś się przeturlaliśmy przez wieczór
i ponieważ piątek, poszedłem z Mad Maxem (2015) skoro przyzwolenie było
jazda bez trzymanki, tylko i aż tyle
ba, i jeszcze mi dałaś wolne, bo się wyspałaś, dziękuję!
skończyłem TEN mecz finału 1999 — tutaj wszystko wiadomo
New York Knicks — San Antonio Spurs 89–81 (1–2) 


(obrazy Macieja Urbańskiego, bez pozwolenia)



Brak komentarzy: