środa, 9 września 2015

1–15 sierpnia



1 sierpnia, sobota

zatę Żono ma

wyspałem się prawie zupełnie, chyba nawet mecza widziałem z rana (wersja DVD)
o, i tutaj są ciekawe sprawy:
(1) Los Angeles Lakers vs. (7) Seattle SuperSonics
Lakers win series 4–0
Game 2: Los Angeles 112, Seattle 104
choć początek wcale na to nie wskazywał, i gdzie tam show-time, Magic gubił tyle piłek i podawał jakieś szmaty, Seattle stawiało trudne warunki
a tam:
Tom Chambers — to potem było Phoenix w finałach 1993
Dale Ellis — TAMTE Seattle przecież, 3-punktowiec
Eddie Johnson — bardziej z historii
Xavier McDaniel — New York Knicks Pata Rileya
Nate McMillan — legenda TAMTYCH Seattle
jeżeli zaś chodzi o LA, to wszystkie zazwiska znam z historii i archiwalnych filmików, nie pamiętam ich z czasów oglądania nba na żywo w młodości — stąd: nie przekonują
***
starą wędlinę zesmażylim do jajecznicy
a nam ktoś rzucił jajko na auto
i na 11:30 do tyrki, zeszło 1,5 ha — taka praca
sprawdziliśmy, że jeszcze mam jakiś tydzień na dojrzewanie aronii
zaliczyliśmy intermarche — ach te wspaniałe wakacyjne jedzenie z hipermarketów, jest chęć jest słońce, spożywamy, aż się uszy trzęsą = wakacyjnie
***
na Stogach najpierw obiad i piwo
dopiero potem spacer, aż nad same morze
wracamy i to już było późno
pewnie wieczorne
a właśnie: kończę wieczorami po kryjomu ten pierwszy mecz Chicago w sezonie (nazwiska w normie), Philadelphia 76ers — tutaj jest groźnie/dziwacznie:
Manute Bol, Johnny Dawkins, Hersey Hawkins (!, to był strzelec; pamiętny finał Seattle), Mahorn Rick (jak mniemam, nieszczęśliwie WYdebrany z Detroit)
***
mieliśmy czas, okazało się nawet, że dużo czasu, więc do polskich głosów
Essential Killing (2010)
zagraliśmy aż 2 razy w grę (lubię), bo szybko nam poszło z wygranymi


2 sierpnia, niedziela

zatę Żono ma

dyżurowanie poszło sprawnie, bez nerwów
ok. 8 już byłem sprawny, potem po śniadaniu, potem po czytaniu (własne), aż dziecko samo udało się na drzemkę o 10:30
wyspałaś się za wiele czasów
po zebraniu danych oraz się, pojechaliśmy w to lato, teoretycznie nad jezioro
***
kawa i sernik, dziecko na piasku
(tradycyjnie) smażony pstrąg z frytkami — strasznie lubię tę słoną, przysmażoną wersję
nagle o 17 już trza było wracać, drugie piwo w tym upale konkretnie mnie rozłożyło, przez resztę wieczoru urzędowałem na wyrze z dzieckiem
potem siłą woli udałem się na działkę
borówki am. przepysznie dojrzewają
***
w poniedziałek rano, przy słabszym nastroju pomyślałem, że wcale nie chce mi się wyjeżdżać w upalne weekendy autem — te męczące przejazdy
***
uruchomiłem na pięterku kasetę video, działa!
a tam z początku rewelacje:
Detroit Pistons - Portland Trail Blazers (1990)
w Detroit znam niemal wszystkich (ach te wąsy), za to w Portland, prócz znanej startującej piątki + Cliff, jest przechuj Dražen Petrović — ależ on fantastycznie biega i rzuca!
będę oglądał bardzo po kawałku
***
zebrałem siatę jabłek
zgarnąłem dwa wiadra ściętej trawy
łydki zaliczyły trochę komarów
wypiłem piwo i po ciemku wróciłem do domu by spać


3 sierpnia, poniedziałek

zatę Żono ma

wróciło zło, więc tym razem naprawdę ogarniam sprawy
***
http://www.johnbarry.org.uk
jest odświeżona, łatwiej się skreśla/wybiera LP Johna
***
skończyli produkować te pączki z kremem — żal
to już chyba definitywne, a miałem nadzieję
niemiej, biedra udana
LATO!
***
PORA NA AKTORA

Bruce Lee

dzisiaj z braku czasu krótki zawodnik
ok, nie ma co liczyć tych w obcym języku (wiele) (np. Niemowlę — niewymieniony w czołówce)
niespodzianka, na 5 obrazów, 2 chcę zobaczyć:
Wściekłe pięści (1972) — żeby się zmierzyć ze wspomnieniem z dzieciństwa
Game of Death (1978) — ze względu na muzykę Johna (tak tak, niespodzianka)
ponieważ
Enter the Dragon
to atrakcyjny wizualnie, zły, campowy film. Ponadczasowy klasyk z naiwną fabułą. I weź muzykę też (Lalo Schifrin!)
 

***
dziecko było u sfrustrowanego pracownika (czyli my wszyscy) i choć dobrze, to zaliczy serię spotkań rehab., w sumie — czemu nie, może się czegoś nauczy
ale po przebudzeniu nie miało humoru i niewiele mozna było temu zaradzić
***
ćwiczenia z nowego fotelika do auta
udalim się z kocem na działkę, jabłko = niezła zabawa
robię czarnoziem = pielę mini fragment z kwiatami i cieszę się, że raz w roku nie ma chwastów na tym kawałeczku
zebralim i do domu na wieczorne
30 min na zasypianie, Jordan pociągnął drużynę do zrywu
***
zanoszę wózek, i nie będę mógł wyrzucić gazet z piwnicy, skoro w "Ty i ja" jest portret MM opatrzony obserwacją Trumana Capote, którego inne do albumu Richarda Avedona właśnie czytałem — cóż za zabieg okoliczności!
***
zmęczyłem się (nie wiem czym), wypiłem resztę wina z żółtym serem i kaparami, skończyłem dvd Seattle-Lakers i wcześniej do snu



4 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

rześko z rana, ale uznałem, że jest lato i będzie ciepło (tak mówią)
powolutku albo nawet bardzo szybko kończę książkę
spacerniak
***
The Venetian Affair (1966)
wiem, że znam, ale co zaszkodzi mieć lepszą wersję
***
"mega" post z koszykarzami, wklejanie wielu fot jest zawsze czasochłonne
***
nowe miejsce, będzie wiele italian ost:
http://ostisland.blogspot.com
***
wedle wstępnych rozliczeń widziałem już 560 filmów, z czego większość miernych produkcyjniaków, skoro średnia wynosi 5
powód do dumy taki sam, jak to że Colin Farrell zrobił mi dziecko, ale w sumie
***
PORA NA AKTORA

Colin Farrell

którego za aktora uważam dobrego
jako przedstawiciel hollywood często gości na ekranach naszych komputerów, więc wiele osób widziało, choć może nie zauważyło
ponieważ już się zaoglądałem jego występów sensacyjno-strzelanych-sf, melodramatów nie zdzierżę (tutaj trafiła się kuriozalna opowieść "Podróż do Nowej Ziemi"), zostawię sobie komedie brytolskie, bo właściwie na tym oparłem swoją dobrą o nim opinię

dużych 36 filmów
widziałem 12
chcę 10, z czego bardziej z góry:
The Lobster (2015)
True Detective 2 (2014)
Seven Psychopaths (2012)
Horrible Bosses (2011)

***
Matt Helm drobnymi kroczkami coraz szybciej bieży do nieśmiertelnych cudownych klasyków.
Muszę teraz, bo nie mogę się doczekać filmu gdzie indziej.
***
przez chwilę ciut spękałem i napędziłem się strachem (takie bywają maile w tyrze), potem znalazłem sobie argumenty zbijające ewentualnych oponentów, dodałem przypadek szczególny do projektu, który był moim udziałem i już mam linię obrony (jakby co)
***
co prawda Matt Helm się zdarzył, ale zgryz pozostał przez wieczór do nocy i od poranka
na wro opowieści dziecięce (rehab), a potem jarmark
powinienem się cieszyć, zresztą bardzo przyjemnie było
a ziemniaczane "zrazy" okazały się smaczne i sycące
w domu późno, wieczorne czynności i zasypianie też późno
dokończony Jordan i zrobiła się 21:30
dokończone piwo i spać
The world is not enough — ładny obraz, ładny księżyc
przytulaczek


5 sierpnia, środa

zatę Żono ma

próby nie będzie, co mnie chwilowo nie interesuje, bo zgryz
***
stres mnie zjadł i z tego nieogarnięcia kupiłem bułkę za 3 zyble, żeby go zajeść, a przecież mam chleb przy sobie i żarcie w lodówce
***
a może się upiecze, na razie nie zauważyli, że daty się nie zgadzają
***
był jeszcze zabawny element z firmowym szkoleniem
te sikoreczki (ok. 40-letnie i więcej) to miały wiele do powiedzenia i zażartowania w trakcie prezentacji, walka o dominację, danie głosu, że też ludziom tak się chce, to samo widziałem na weselu
***
świeżo po skończeniu Capote'a
PORA NA AKTORA

Marilyn Monroe

zaskoczyła mnie obszernością filmografii: 29 (ale ujęto WSZYSTKO)
z czego widziałem ledwie 5
za to niemal same klasyki, w tym najlepszą komedię wszechczasów (?)
zatem z sentymentu chcę machnąć 11, z czego jeden już gdzieś na mnie czeka
bo to kiepska aktoreczka była, ale trafiła do mnie z zeszytów z aktorami mojej mamy

***
nie że chciałem na próbę, ale najebka mnie ominęła
kupiłem tanie niemieckie sikacze, skoro promo było (żabka)
ten fragment za kościołem, teraz w sierpniu, w tej lipcowej WSPANIAŁEJ pogodzie, wręcz oszalał wybujałą zielonością i dziką łąką, strasznie mi się to podoba (pewnie drapie i kłuje w kostki, łydki)
***
dziecko (mimo że zapomniało już o dramatycznych ćwiczeniach) takie w słabym nastroju
po kawie i lodach i lekkim leżakowaniu na kocu wracamy z wro do domu
w domu poszło mu lepiej
dawno nie słuchane Blitzen Trapper
gotowane jajko z majo na kolację, wspaniale
kolejny avi będzie szedł na komórę, cwanie
ale po wieczornych udałem się pozbierać jabłka, zjeść borówki, podlać
postaram się nie niepokoić stanem trawy, niech se ma jak ma
wieczorny odcinek (lepszy, ale ta 3 seria dość słaba)
chwila portugalskiego obrazu do snu


6 sierpnia, czwartek

zatę Żono ma

dzisiejszy Turntable Lab bez rewelacji, więc nie będzie odsłuchiwania
czekają już 4 listy xls do wpisania
nie chciało mi się, ale ponieważ to jedyna aktywność fizyczna w ciągu dnia, więc odrobiłem spacerniak
***

na tapecie
Literatura na Świecie

Géza Csáth, na razie bez szału, czuć różnicę wieku, czasów, w porównaniu z Trumanem
***
się zapomniałem i paradowałem z otwartym plecakiem po mieście, na szczęście portfel w innej kieszonce
***
dziecko nie zasnęło przez godzinę, więc z kiełbasami, po pół godzinie zbierania wszelakich gratów zameldowaliśmy się na działce, następne pół spełzło na węgielkach (ale postanowiłem nie mieć sraczki z powodu upływającego czasu)
węgielki i kiełbasy się zrobiły pysznie, jabcoki pozbierane, dziecko niemal wytrzymało
***
po wieczornych lekkie boje z karmieniem (nie dla kaszki w butelce), a następnie marudne zasypianie przy
Le Secret (1974)
szybko poszło, więc kończąc niemieckiego sikacza pokazałem Ci
The Silencers — Matt Helm (1966)
śmy się ubawili początkiem
***
miałem nocne najście na ogród (jak dobrze, że on jest tak blisko) (znosiłem graty), przy muzyce (o sporcie) w miejskiej ciemności dobrze wszystko widać, a jednak dźwięki natury i to lato (prawdziwe lato!) przypominają o nocnych kąpielach na golasa w jeziorze, zdaje się jakby to był zupełnie inny życiorys, choć wtedy wydawał się jedyny i najważniejszy
studia, panie
***
byłem już poważnie zmęczony, że The Silencers do snu właściwie nie widziałem



7 sierpnia, piątek

zatę Żono ma

bardzo wiele płyt rzucili na dusty, ale tylko kilka biorę do odsłuchu, przy "In the Wake of Poseidon" za 4 dolce wyraźnie zaznaczyli, że stan płyty to GOOD
***
na anost.net promo 30% na Thrill Jockey, ale wiadomo, że to nie jest najlepsze dla mnie, a Pontiaka LP nie mają
***
wow, jest taki dzień, że na poczcie zalega mi tylko 12 nieprzeczytanych wiadomości i żadna nie jest na wczoraj, zatem do dzieła!

lubię mój aktualny "porządek" dnia:
wpierw z rarelust (bo zajmuje mu dobrych kilka godzin)
następnie dustygroove (czy podniesie mi brew albo tętno) (jest co wkleić do pliku i uradować się, że NIE)
wpisać dniówkę (co czynię właśnie)
odsłuch xls (co czynię zawsze)
PORA NA AKTORA (co jest świetną nową zabawą)
sly vinyl (wtorek i piątek, kiedy przysyłają newslettery) (do skreślania albo zachwycania się kolorowymi winylami)
txt muzykie (do tego z reguły nie docieram, a wymaga uporządkowania)
***
jedyny (?) polski wpis o Piero Piccionim (bo słucham kolejnych i jest świetny):

http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=1590

Piero ma link na filmwebie, w sumie tam można odznaczać jego ost
Pier robi mi dzisiaj dzień, świetnie się mam
***
Operation Lipstick (1967)
to będzie fantastyczny film z Hong Kongu, bo oni mają ten dar nienaturalnego aktorstwa = zabawa, napisy już wmontowane
***
Irek podesłał mi stronę, gdzie mają klasyki, ceny przystępne, które mogę sobie z uśmiechem wkleić:
seeyousoon.pl
Every Good Boy Deserves Fudge
Furr
Destroyer Of The Void
Transit Transit
Canopy Glow
Out Of The Shadow

ale zasadniczo nie moja bajka
***
zatem wychodzę w UPAŁ!
nawet ptacwo stało z otwartymi dziobami, jak psy,  tram przestał jeździć, więc wybrałem się piechotą i już rozpocząłem swój weekend
upalna Hiszpania/Portugalia, szalona temperatura i stojące zgrzane powietrze w tej zieleni
***
na wro tylko pakowanie?
w każdym razie na wieczór i wieczorne do domu
byśmy potem objuczeni spakowanymi torbami pojechali na dłuuugi weekend
upalenie, duszno, potnie
***
dziwnie się jedzie po ciemku
w domku duszno, dziecko się przebudziło, więc wymagało zasypiania od nowa
a na dworze było tak rześko! (wiem, bo sprawdziłem potem)


8 sierpnia, sobota

zatę Żono ma

kompletnie NIC nie trzeba było robić
dyżur poszedł sprawnie, nawet dorośli wstali później niż zwykle
oglądaliśmy z młodym z rana mecz
***
1990 Game 2
Portland Trail Blazers 106, Detroit Pistons 105 (OT)
zaskakujące, bo jak Laimbeer walił tróje to ludzie płakali ze szczęścia na trybunach
***
potem głównie leżakowanie, ukrywanie się przed upałem (palma pod grzybkiem), walenie browarów
nie ma to jak palić grilla wśród 37,5 stopni, trochę spaliłem, ale dało się zjeść, przy czym obżarłem się niemiłosiernie
poszliśmy na spacer/drzemka pod rząd mirabelek, następnie kąpiel już w chłodniejszym słońcu, ale jezioro cacy
***
tym razem nie ja usypiałem i spędziliśmy wieczór na nalewkach (czarna porzeczka, truskawka, malina), zupełnie spokojnie i zdrowo, jeszcze miałem wieczorny obchód po ogrodzie


9 sierpnia, niedziela

zatę Żono ma

kompletnie NIC nie trzeba było robić
dyżur poszedł w sumie też sprawnie
oglądaliśmy z młodym z rana mecz

Game 5
Detroit Pistons 92, Portland Trail Blazers 90
właściwie Vinnie "The Microwave" Johnson wygrał im ten mecz i finał
***
na kasecie wideo są jeszcze skróty walk Gołoty, pełna walka z Timem Witherspoonem (nuda = przewijanie) oraz pierwsza pełna walka Lennoxa Lewisa z Evanderem Holyfieldem (nuda = przewijanie), to był rok 1999, a ja wtedy miałem działające wideo
***
potem zebranie białych porzeczek i wakacyjny wypad do Skarszew (miasteczko wygląda jak na tym foto z wiki)("Centrum miasta zachowało zabytkowy, średniowieczny układ przestrzenny w postaci wydłużonego prostokąta obrysu murów miejskich, opartego o dolinę Wietcisy i z nietypowo, bo peryferyjnie usytuowanym, kwadratowym rynkiem".)
odkrycie powiązania z własną piosenką
przyjemnie, ale (ALE) (Kolbe kontra masoneria)
małe to jest, więc przyjemniejsze było wakacyjne, leniwe "zwiedzanie"
zrobiło się znowu upalnie
wróciliśmy na domek na obiad i znowu relaksowanie się ponad miarę
***
powrót, dzieci śpią
jak wchodziliśmy do domu, to poczułem w nogach ciężar tego powrotu
wieczorne
Le Secret (1974) już już bliziutko
po ciemku zebrałem 3 wiadra jabłek (z czego jedno do żarcia), przejrzewają błyskawicznie
i już spać spać (The Silencers)


10 sierpnia, poniedziałek

zatę Żono ma

weekend był tak "dłuuuugi" i odrywający, że zdążyłem zapomnieć, że miałem już niezły piątek
***
z rana piekarnia, "Klaudiusz i Messalina" na śmietniku
jadę z wiadrem (wiadro! = w zeszłym roku było to 11 sierpnia, a wpisane 2 października)
Géza Csáth dorósł, chutliwy z niego samiec, w dzisiejszych czasach trochę nie do pomyślenia ów stosunek do kobiet, ciekawe: czasy to czy klasa społeczna
***
dzisiejsza bułeczka na śniadanie taka skromniutka w porównaniu z weekendowym obżarstwem
***
musiałem dzisiaj sporo drobnych robić robić, stąd
***
iii, skopał się net, nie ma urządzania sobie katalogowania i relaksu
***
nooo, to był pochlej i najebka
a prócz tego, że byłem świetnie przygotowany, że zbierałem same najlepsze kawałki, to:
nie spieszyłem się
nie miałem poczucia, że muszę zebrać wszystkie grona
nie ubrudziłem rąk
nie bałem się pokłuć sobie łydek ani pleców
świetnie się bawiłem i podśpiewywałem
nie byłem ogarnięty manią zebrania na dwa nastawy (po co miałoby się znowu zmarnować)
zatem po wizycie w kowalowym tesco spędziłem absolutnie przyjemne niemal 3 godziny
***
wieczorne były normalnie, dziecko późno do snu, po walce z jedzeniem, ale zasypianie tym razem mnie nie męczyło
dokończony
Le Secret (1974)
(zaskakujący, zaskakujący)
i jeszcześmy się bawili z skubanie porzeczek przy lecącym
Essential Killing (2010)
(bez rewelacji to mało powiedziane)
i po zagotowaniu i zasłoikowaniu (za dużo cukru jednak, błe)
do spóźnionego snu


11 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

niby rano 18 stopni, ale to złudzenie, bo to extra letnie ciepłe poranki
poranna biedra zaliczona = będzie co jeść
Géza Csáth się rozwinął, że ho ho! bo z niego jest pisarz dzienników, a nie opowiadań — wspaniale, wspaniale się bawię
***
drożdżówka zjedzona (pączki odeszły do historii), filmweb i inne czynności również, pora teraz, ale...
śniadania na wypasie z tymi warzywami mam, hej!
***
PORA NA AKTORA

Lee Marvin

występował w zbyt wielu westernach, których nie chcę oglądać, nawet "Bad Day at Black Rock" (1955), tak jak tych wojennych
z przebogatej filmografii (ponad 55) widziałem jeno 6 (ale za to jakich!)

chcę KONIECZNIE obejrzeć:
The Killers (1964)
Shout at the Devil (1976)
Avalanche Express (1979)
Canicule (1982)

Lee Marvin jest wszystkim i wszystko ma, aparycję, głos i gajery, do tego moją "miłość" wzmaga, że pierwej widzialem go w książce (Aktorzy dawni, aktorzy nowi, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1972) i zeszytach matki, niż w filmach, choć to też się zdarzało, że widziałem za dzieciaka jakiś film w tv, bo matka oglądała i ja też, choć byłem na to za młody
zdziwiło mnie, że tak długo sobie pożył i pograł, jak oczywiście zapomniałem, że miał ten film z Chuckiem Norrisem (kasety wideo, hej!)
***
po południu zrobiliśmy leżakowanie w ogrodzie, jabłka zebrane, trawa (z trudem) skoszona, nie wiem, czym się tak zmęczyłem
robisz obiad
wieczorne, gdzie dziecko było świadkiem, ale zasnęło szybciej niż zazwyczaj
podlałem, w sam raz na noc zjedliśmy obiad: nadziewana papryka i przepysznie wyszła nadziewana pieczarka
Matt Helm spaaać


12 sierpnia, środa

zatę Żono ma

dzisiaj nie będzie próby, będzie pochlaj z Jerzym
nadeszła część teoretyczna Csátha
24 stopnie od rana
***
mielim gigantyczne zebranie czasopism, aż zgłodniałem
a potem zasuwanie
***
acha, już miałem w koszyku płytę Louis XIV — Slick Dogs & Ponies (2008) za $5.99, ale dla jednego przeboju?
***
i w końcu wylazłem, zaliczywszy biedrę podążyłem na spotkanie z J., a pogoda się popsuła
spaghetti z własnoręcznym sosem, a potem obżeraliśmy się (paluszki, orzeszki) miast pić piwo i kiedy już zaczynało być nieźlej, trzeba było się zbierać — koniecznie musimy poprawić najebkowość naszych spotkań na górce! (póki jest)
trochę się przeraziłem atmosferą domową, ale foto z wakacji ładne
***
i już na czytaniu spokojnie do domu i do snu 007


13 sierpnia, czwartek

zatę Żono ma

Baths — Cerulean $18.95    turntable
"acclaimed debut album from the Los Angeles based producer" — to na jego występie byłem? stamtąd lepsze wspomnienia, ale trochę ambient-emo jest
***
zapracowany dzisiaj jezdem
***
świetna bułka żytnia, wróciło gorąco
Géza Csáth wpada w paranoję
***
Tung-Tze
Tung-Tze
film jest kurwa przeboski
(a zdjęcia samego Victora Buono również niepoślednie)
***
i oczywiście nie pamiętam, jak minął czwartek, prócz tego, że jeszcze nie miałem dyżuru
pewnie było ciepło
i pewnie grabienie trawy po ciemku i się styrałem
i kto wie, czy nie byłem sam z dzieckiem na ogródku na zbieraniu jabłek, bo Ci się nie chciało, a myśmy dali radę



14 sierpnia, piątek

zatę Żono ma

ale nie wyspałem się, bo rano powiozłaś nas na rehab
jak na tatę, to dużo wiem o swoim  dziecku
ale i tak płakało
a potem cały dzień załatwialiśmy formalności, więc wieczorem znowu się styrałem
***
zebraliśmy borówki oraz bezkolcowe, w dzień to na działce gorączka
po spakowaniu WSZYSTKIEGO pojechaliśmy na wakacje na wro
przy czym ja podążyłem na spacer i ponownie zaliczyłem jarmark
w tym kilka niespodzianek:
wystawę ASPowiczów w zbrojowni
dawno nie widzianą halę targową
ulubione fragmenty starego Gdańska
tyle że ten spacer co małego c mnie wykończył
ale zakupy udane (lody!)
dyżurowałem, sprawdzałem dostępne połączenia do tv, te zegary mocno świecą w nocy


15 sierpnia, sobota

zatę Żono ma

znowu niewyspani i jeszcze niemal zapomnieli o wizycie
zatem o 11 dymiemy do Lotu, spacer powrotny, drugie śniadanie z matką na wro, leżakowanie w ogrodzie
dopiero potem obiad (pieczone cząstki kurczaka, pysznie)
już potem na dwór mi się nie chciało
wcześniej wieczorne, by obejrzeć
Dom zły (2009)
strasznie straszne
ale dyżur spokojny, tylko łeb bolał, bo za mało tlenu
albo za dużo spania (niemal do 10)




Brak komentarzy: