piątek, 22 sierpnia 2008

Music of Mystery, Mayhem and Murder

w środę 20 sierpnia trochę wypociliśmy się na próbie, w konsekwencji późny powrót do domu i już niewiele dało się zrobić
ostatnio odsłuchane:
Music of Mystery, Mayhem and Murder — John Barry & Henry Mancini (1965)

5th Dimension — best of
Allman Brothers Band — Idlewild South (1970)

Ann Peebles — Straight From The Heart (1972)
Apple — An Apple a Day (1968)

Azymuth (1977)

BBC Transcription LP´s — Progressive Rock At BBC 1968-70
Betty Davis (1973)
Black Merda — The Folks From Mother's Mixer (1969-72)
Bootsy Collins — Ahh... The Name Is Bootsy, Baby! (1977)

no i muszę przyznać, że najbardziej oczywiście John Barry — ale ostatnio mam jednak skrzywienie w kwestii tych melodii
inna rzecz, oprócz prawie całej "dyskografii" filmowej przygód agenta(
http://www.stephenmarkrainey.com/bondindex.htm)
która wchodzi bez mydła to "Stone Flower" Antonio Carlosa Jobima wraz z nieśmiertelnym "Brasil" — full relax
okładka też klasa
(Relax — to był pierwszy w Polsce magazyn komiksowy, ho ho)

a właśnie odczytałem kilka komiksów z cyklu "Bogowie z kosmosu" na podstawie opowieści Danikena — komiks słaby, nigdy mi się nie podobał, ale nakład do dziś robi wrażenie: 200 000 egz.!!!

(drukowane w Symferopolu, wtedy w ZSRR, teraz - ciekawostka — Autonomiczna Republika Krymu)

piątek, 22 sierpnia

trochę sobie pracuję wyłącznie zgodnie z normą w pracyo czym świadczy też większa gęstość notek w miesiącu

można uznać, że Michael Kamen, pierwszy po wieloletnim Johnie Barrym w komponowaniu muzy do 007, poradził sobie w momentach orkiestrowych, dotyczących akcji — choć to oczywiście taka "sztampa" muzyki filmowej (rzecz jasna piosenki to ohydny ejtisowy plastik i nie podzielam zachwytów nad nimi) — ogólnie rozrywkowa końcówka (pościg cystern + śmieszna rozwałka "fabryki narkotyków") przywołuje klimat wczesnych Bondów, ale chyba efekt ten wyszedł im niezamierzenie, bowiem przy nowszej technice wyraźnie widać, że scenografia wyraźnie kuleje na skutek mniejszych nakładów finansowych (w latach 60. miało to swój urok, tutaj momentami wygląda żenująco)

po wczorajszym koszu byłem wypompowany, rozgrywki (we 4) były masakryczne, nie wiem, czy bardziej nie przerażała mnie nadmierna ambicja Jerzego, który nawet "wypluwając płuca" (momentami to tak wyglądało) za wszelką cenę chciał wygrać

wynalazłem piękny napój: do klasycznego wina jabłkowego (mojego ulubionego) dodać w szklaneczce 3 kostki lodu — wspaniale działa na pragnienie!

jakie marzenia na dziś?

na pewno będę chciał wydać płytę na winylu, czarnym lub białym, jakkolwiek

Brak komentarzy: