poniedziałek, 25 sierpnia 2008

koniec lata

22-24 sierpnia
weekend nie zakończył się katharsycznym seansem z agentem, a i od dwóch dni męczą
mnie sny psychologiczno-teatralne

My summer of love (2006) było co najmniej zastanawiające

momentami się dłużyło

ale klimat, zdjęcia, plenery całkiem przejmujące

dobre pomysły

choć film nie do końca je wykorzystał

by historia w pełni była wyjątkowa

a film zasłużył na najwyższe laury

ale grunt, że jest sporo niedopowiedzeń i kilka subtelnych odcieni


najbardziej jednak podobała mi się posiadłość z lekka dekadenckim trawiastym kortem
tenisowym (przypomniało mi to trochę posiadłości w Sintrze)

oprócz tego prace domowe w sobotę (obiad itp.), wizyta u Jerzego, mecz USA-Hiszpania na IO, wyprawa po buty nike i tradycyjny długi spacer powrotny (wyjatkowo ładna pogodna w niedzielę), nagrałem gitarę do "anty-kazika", szybko zleciało, niewiele jest do wspominania

Brak komentarzy: