środa, 20 sierpnia 2008

kwantum w soljance

piątek, 15 sierpnia

leje przez cały dzień — ale i tam mieliśmy zaplanowane siedzenie w domu
rocznica cudu nad Wisłą — nic dziwnego, że utrwaliła się wersja oficjalna, niedopuszczająca faktu, że zwycięska armia wielkiej rosji została zwyczajnie przechytrzona dobrym manewrem wojskowym Piłsudskiego i towarzyszy — "Biały orzeł, gwiazda czerwona" przynajmniej mi dała dobry obraz
przyznaję, że nigdy nie rozumiałem fascynacji dziadka Edwarda Marszałkiem, kiedy pokazywał mi album ze zdjęciami i zwracał szczególną uwagę na miejscowość Druskienniki — ale najwyraźniej to była jego — jakże prawdziwa młodość — i Piłsudski był realnym, żyjącym za jego czasów bohaterem — z jednej strony szkoda, że dziś takich nie ma (czasy jednak takich nie potrzebują), ale jednak wygodniej jest żyć bez bezpośredniej zawieruchy wojennej

tyle o przeszłości
dziś pierwsze dwa medale w pekinie, najpierw srebro w drużynowej szpadzie (półfinał z chińczykami fuksem, w finale zdeklasowani przez francuzów), potem złoty medal w pchnięciu kulą Majewskiego (ostatni taki medal stuknął Komar w 1972) - żadni z nich nie nadają się na gwiazdy mediów, ale luz

wczoraj jeszcze po kiepskiej Legii w eliminacjach pucharu UEFA (śmiech!) — porażka u siebie z FK Moskwa 1-2 (przypomnijmy, że Wisła w el. LM przegrała z Barceloną 0-4) — Lech pokazał charakter i posunął Grasshoppers Zurych 6-0 — niezła rozwałka, ale do fazy grupowej jeszcze daleko

dziś rano przypomniałem sobie "Casino Royale", które akurat leciało na HBO, potem doczytałem szczegóły tej i nadchodzącej produkcji; co do samego filmu nie jestem przekonany, choć kilka scen mi się podoba (jak i klimat realizmu)(jednak bondy z Brosnanem to już była przesadzona sensacyjka), Daniela Craiga stawiam na równi z Moorem czy Lazenby (Brosnan był ok, ale trafił na złe czasy, trafiły mu się marne filmy) (choć i tak lepsze, niż te z lat 80. XX wieku), film z tej górnej części (osobistego rankingu jeszcze nie robiłem)

kiedyś filmy z Moorem teraz zdecydowanie z Connerym — jego twarz i całość postaci w połączeniu z TECHNICOLOREM, naiwnością lat 60., jest czymś, w czym można się w całości zanużyć w pełnej rozrywce (oczywiście wyłączam niepotrzebny remake "Never say never again" — starość, nie radość, wyglądał w tym filmie staro i koszmarnie, kiepski obraz)
ogólnie seria, poprzez swoją ciągłość, postaci i (no dobra — użyję tego sformułowania) pewien czar, jest czymś wyjątkowym, nad czym warto przez chwilę się pochylić (a na pewno pooglądać)
na przykład, kiedy oglądałem scenę, a nawet tylko teraz przeczytałem o niej, kiedy Q symbolicznie schodzi ze sceny (dokładnie obniża się na mechanicznym podnośniku) dając ostatnie rady 007 — wzruszyłem się

oczywiście fabuła "Casino Royale", podobnie jak nadchodzącego "Quantum of Solance" mnie specjalnie nie jara, nie mam też oczekiwań wobec obrazu, o wiele bardziej w serii fascynują mnie krajobrazy, wielość miejsc, do których można było się przenieść (na przykład po raz trzeci Wenecja), sceny akcji, które mają swój nerw czy cwanie opracowane dialogi

oczywiście cała otoczka, dziewczynki, sprzęty, wielokrotnie pojawiajacy się bohaterowie (np. Felix Leiter - poezja scenopisarstwa) — bajka!
sobota, 16 sierpnia
"The living daylights" (wczoraj oglądaliśmy) — Timothy Dalton to jednak nieszkodliwy misiaczek — po prostu się chłopak nie nadawał, i jeszcze te podpuchnięte oczy, aż szkoda, że już wtedy Brosnan nie mógł przejąć tej roli; już w wahaniach Daltona (miał być następcą Connery'ego) czuć, że ta rola nie była stworzona dla niego

te dwa filmy to słabawa sensacja klasy B (Brosnan — klasa A), nawet przeszkadzają mi drugoplanowi aktorzy, którzy właśnie w takich filmach występowali, postać generała Whitakera jest wręcz karykaturalna, nie ma tu cienia ironii; jeszcze żenujące efekty fotomontażu (w 1987 roku!); klasyczny generał Pushkin występuje tylko w końcowej scenie (był już wtedy ciężko chory)

więc bajka dla dorosłych — ale czy dorastanie jest obowiązkiem?
teraz siedzę przed tv, oglądam co tam się dzieje we sporcie, obrabiam podstawowe arażacje piosenek Wojtasa w cakewalku (troche cięcia i przesuwania było — jakieś 10 ha) i w międzyczasie piję kawę i gramy w H3

najbardziej takie nieustające wakacje pamiętam z 1998 roku, kiedy robiłem kampanię w H3 (ze względu na słaby komp, aby wyświetlił się obraz wnętrza trzeba było czekać ze 2 minuty), ponieważ gra trwała długo to czytałem "Bakunowy faktor" Bartha i jednocześnie oglądałem mistrzostwa świata w piłce nożnej — to były wakacje! — za chwilę miałem jechać do usa, w domciu siedziałem sam - nikt mi nie był potrzebny (oprócz tej pewności, że wszystko jest poukładane, na swoim miejscu) (choć rzecz jasna, wiele rzeczy miałem podane na tacy) — obraz to nieco wyidealizowany i częściowo nieprawdziwy, albo prawdziwy, lecz nie uwzględniajacy wielu szczegółów, ale te w chwili obecnej nie mają żadnego znaczenia — zostaje moje sentymentalne wspomnienie, które jest istotne i naczelne w tym zestawie - przepyszne przepuszczanie wolnego czasu, bez żadnych zobowiązań i konsekwencji!


ps. jakby ktoś chciał mi kupić ekskluzywne wydanie 007 — 40 dvd — nie obrażę się

Brak komentarzy: