piątek, 23 września 2016

23–31.08.2016



23 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

nie ma nic dzisiaj do kupienia, ale podobnie jak wczoraj — odsłucham WSZYSTKO
***
moja faworytka niedawnej płyty poleca:
https://daily.bandcamp.com/2016/06/17/big-ups-julien-baker/
***
oraz to:
https://daily.bandcamp.com/2016/06/13/the-best-albums-of-2016-so-far/
***
K.A.A.N., Uncommon Knowledge
chyba najszybszy w branży
***
dzisiaj z rana zabawne było dziecko, kiedy tylko zobaczyło Mamę i już zamykać drzwi i kłaść się u mnie, by dalej spać
u Mamy rano jest zupełnie odwrotnie
szybki transfer z piekarnią i już tyram
***
znowu się rozpadało, a ja tyram
apncerio powrotne, chill
na wro króciutko i do domu, przyciąłem 2 listewki
wieczorne normalnie, ale zasypianie potwornie długie, niemal 2 odcinki, to dziecko wyspane w dzień nie miało ochoty
***
byłem w transie, więc przyciąłem "kamienie" (albo "drzewa", jeszcze nie wiadomo, co z tego wyjdzie)
jednak opłacało się nagrać 3 podejścia po pijaku — było z czego ciąć
jestem zadowolony z tego numeru, teraz wpiszę tam tę drugą gitarę
4 linijki tekstu dzisiaj/jutro rano, rycerze/Arboretum
***
z tego powodu nie chciało mi się iść spać do dyżuru, ale już jednak 23


24 sierpnia, środa

zatę Żono ma

pobudki co 2 ha, i po mleku 5:17 właściwie już bez spania
ale jakoś miło mi się wstawało z rana, dziecku w sumie też
przejechaliśmy poranek tradycyjnie i wcześnie byłem tyrać
wziąłem sobie (nie)lekką książkę
Hrabal po raz pierwszy
***
a właśnie, "rozrywany towarzysko" z Wojtem na przyszły tydzień, zaś w piątek szykujemy się na grzyby z Jerzym, by w sobotę na lekkim kacu siup
***
dzisiaj ostatni dzień lata? no ciepło się zrobiło
***
ha, no i afera z książką, ale mnie to leje
***
wyszedłem, Hrabal, zakupy mi długo zajęły (przy kasie), ale nakupowałem wiele do pracy Mamy
jednak te 007 OST lepiej mi grają na kasetach
ostatki lata w parku
dojechałem i pograliśmy sobie, choć chyba więcej gadania było
***
zrobiłem dodatkowe zakupy w lidl (śpioszków już dawno niet), i wybrałem się na ciepły wieczorny spacer jak pan słowik, pyszny lód, chyba dopiero mój drugi tego lata, dziwne
trasa długa, ale było bardzo przyjemnie, szkoda, że tylko ostatnia część kawałkiem lasu
***
przepakowanie, zapakowanie, Mama robi obiad dla rodziny, ja się oddalam


25 sierpnia, czwartek

zatę Żono ma

uwzględniając zestaw 3 piw, 3 parówek w cieście fr oraz loda, to dzisiaj czuję się niemal zawodowo, chyba uratowało mnie te niemal 8 ha snu
2 pobudki + mleko o 6, więc poranek mieliśmy gładki
transfer również (Mamooo, słońceeee)
***
jedynie koszulkę mam zatęchłą, piwniczną
a Mama się zabiera za chorowanie
***
przez pół dnia było miło, szczególnie z planami weekendowymi (grzyby!), a potem się zjebało
dokończyłem
Hot Enough for June (1964)
***
zapakowałem się mp3, chciałem wysłać na poczcie, ale w tym cholernym słońcu kolejkaaaaa... polazłem na bardzo udane zakupy do intera, powiedzmy, że miałem chwilę
na wro poczęstowaliśmy się ciastem tortowym, i tego ciepłego wieczora ruszyliśmy do domu, a potem nawet na działkę
zebraliśmy jabłka, pozostałości są już mączniste, a trawa znowu wyrosła, śliwki nie obrodziły
a, i nie ma już tam słońca o tej porze! = zbliża się zima!
***
mocno spóźnione wieczorne, skończyłem serial
Johnny Staccato (1959)
zabieram się znowu za
The Time Tunnel (1966)
we wczorajszym/dzisiejszym odcinku eksplozja wulkanu Krakatau w 1883
***
no a potem zaczęło się pakowanie wg listy:
latarki, akumulatorki, power banki, skarpety, wiadro, siatki, nożyk, gacie, mus jabłkowy, piwo i kolumna, i jeszcze śpiwór
bank się naładował, na szczęście obsługa jasna (z latareczką)
piersi wymacerowane, paznokcie obciętę i niemal przed 23 do snu, uff
zasadniczo radość pakowania, aż "Southern Star" leciało


26 sierpnia, piątek

zatę Żono ma

dzisiaj popełnię rekord w filmach, speedy jest naprawdę speedy
dowiedziałem się wczoraj, unowocześniłem dzisiaj, i nie ma co czekać, 16,9 TB może zaraz zniknąć
***
pełny po śniadaniu i pudełku borówek am.
dzisiaj mam wylane po wczorajszym, znowu mi podnieśli ciśnienie, miałem bezsenny epizod stresowy w nocy, właściwie od 4:15 już bez spania
***
po mleku o 6 sobie poleżakowaliśmy, a potem nawet gładko ze wstawaniem, porannymi, nieco zamarudziłem z pakowaniem, a potem 3 ciężary do tyrki
ale z Hrabalem
***
zabawne, że dziecko pamiętało, a Mama nie, że tata ma wysiąść za zakrętem
***
no i teraz se działam
***
nie powiem, podjarka jest, bo jakbym na biwak jechał, yei!
***
nie liczyłem, ale rekord w filmach jest, Connery, Newman
wsiadam pod robotą i jedziemy, ale długo nam zeszło, ok. 2 ha (ciężarówka, pomyłka), ALE jest prawdziwe lato
***
po przyjeździe (i nie rozjechaniu autem prawdziwka) ruszamy na rekonesans w 3 znane miejsca, 1,5 ha, słaby połów (rydze), liczymy na więcej następnego dnia
przed 20 zaszło słońce, 20:34 już ciemno, grill rozpala się długo, ale skutecznie, jemy i pijemy nieustająco do północy: kiełbasy, kurczak, papryka, czipsy, wino, piwo
muzyka gra, jestem najedzony, wyluzowany, zadowolony
oglądamy drogę mleczną = niesamowite
spać 0:30


27 sierpnia, sobota

zatę Żono ma

pobudka o 6, wciąż najedzony, tylko pić się chce, za mało wzięliśmy na drogę
6 znanych miejsc zaliczone, a grzybów tyle samo, co wczoraj = 1/3 wiaderka
kanapki jednak zjedliśmy w domu na przerwie, zmiana mokrych spodni i skarpet, ubieram krótkie, po 9 jest już upalne lato
wędrujemy po nowych terenach, lasy wyglądają ekstrawagancko ładnie, ale grzybów mało, acz nie powinienem narzekać, łącznie wpadło wiadro, w tym kanie, wspaniale (choć zasiano mi obawę)
***
na powrocie obżarstwo leczo i ciasto, potem dron i nad jezioro koło Opoki, tam już zupełnie wakacyjnie
***
kiedy tam wędrowaliśmy po miękkich dywanach i wykładzinach przypomniałem sobie niemal wszystkie dorosłe wyprawy na grzyby, w których zebranie kilkunastu podgrzybków było nie lada sukcesem, albo te chodzenie z walkmanem, emocjonujące
***
kąpiel, nawet nieduże zimno ujdzie, i w czasie powrotnym, o połowę krótszym, piwny chill, więc Jerzy podwiózł mnie do Niedźwiednika i jeszcze piechotą przez las
***
jak pisałem potem, w ciągu niecałej doby oderwałem się skuteczniej od rzeczywistości niż przez resztę weekendu
***
poszliśmy na działkę z dzieckiem, trochę grabienia trawy, jabłka już prawie się skończyły, zaliczone dwa place zabaw, udanie
wieczorne, zasypianie, a potem do roboty
***
rydze robaczywe, 1,5 zostało
kurki na maśle nadrobiły smak
wieczorny hit to kotleto kanie
***
maślaki przygotowane, suszone muszą zaczekać, odrabiamy wino, znajdujemy kleszcza, i do snu, powinienem odsypiać, skoro pobudka o 7 będzie
i w pracy i w domu Komissar X


28 sierpnia, niedziela

zatę Żono ma

i była, ale byłem nieprzytomny, więc przeleżałem, chwilami nawet śpiąc do 9:40, potem jajecznica z grzybami, zbieramy się i na Stogi
***
czekamy na babcię, potem spacer dookoła stawu, bo gorąco
dobrze, że zaliczyłem biedrę, bo bym totalnie zginął, dziecko było dzisiaj okropne i niesłuchające się (potem zresztą też)
gdyby nie pora i okoliczności pewnie by drzemało
***
zrobiłem mnóstwo kotletów, obiad zjedliśmy, nie było czilowania, dziecko zajęte przez dorosłych, ale broi
wieczorem, po całym dniu pracy przyjeżdża Mama
***
wieczorne, zasypianie, od kilku tygodni takie samo, zawsze kończy się nerwem, ratuje mnie Time Tunnel, teraz epizod z Troją
następnie obróbka do suszenia, kilka zgniłych odeszło
do snu, noc prawie spokojna


29 sierpnia, poniedziałek

zatę Żono ma

w tyrce tyranie i atmosfera kreowana przez przełożonych bez zmian, więc prócz tych emocji zapuszczałem speedyshare
cotygodniowa spowiedź skończyła się bez wielkiego opierdol, wybrałem się na górkę z pizzą, w końcu to ostatnie dni lata
w dolince cieknie ciek i drzewo spadło, nowa ścieżka wydeptana
chyba w tym roku urodzaj, bo i w dzikim sadzie wielkie jabłka
nawet dobra muza współczesna rockowa się trafiła, sprawdzałem, czy jest dostępna na krążkach
***
na wro pakowanie, sałata (której zapomniałem wziąć do tyrki), rozlana herbata na spodenki i do domu
kaszka, wieczorne, zasypianie
***
umyłem gary, usiłowałem założyć lokatę, obejrzałem 15 minut i do spania przed 23

bardziej spodnie niż buty

30 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

jak się człowiek od razu nie zabierze za dzienniczek,  to leży
caaaaały weeekend
***
było nocny epizod, już myślałem, że nie uda mi się zasnąć, dało radę, ale o 6:20 obaj byliśmy nieprzytomni i dziecko dalekie od wstawania, potem się rozeszło
***
dobra, wpis załatwiony
teraz odsłuch nowych rzeczy, które się ogłaszają, jednak
Negative Gemini — Body Work (2016)
już mi nie robi
po weekendzie było kilka OST do odsłuchu, ale największe wrażenie teraz robi (i uspokaja) wczesny John Williams
***
załatwiłem wszystkie espjonage, teraz pora po aktorach
***
po pracy miałem przyjemne popołudnie na trailerach i ogólnie końcówka była dla mnie udana i wyluzowana, więc takież też apncerio i powrót na wro
tam chwila jeżyn i biegania z dzieckiem po trawie
a ono spało w dzień 3 ha!
***
wracamy, chwila zabawy i marudzenia, mama do lekarza a my do wieczornych, zasypianie (z palmą, bez time tunnel), dłużej, do 21
zgraliśmy foto z grzybów, czuć lato
***
nie wiedziałem za bardzo co robić, więc zeszło na wieczorne, ugotowanie tortellini, i się okazało, że koniec czasu
więc przeszedłem z meczu nr 2 do meczu nr 3 i do snu

bierzesz pocztówkę, rysujesz fale na wodzie, wkładasz do filmu obce miasto jak znalazł

31 sierpnia, środa

zatę Żono ma

jedna pobudka i mleko po 5, więc obaj zaspani z rana, on bardziej
ale dostał ratatuja
jedziemy, czytam wywiad z Edelmanem, tym od filmów oraz o jodze śmiechem
potem Napoleon przejmuje rewolucję, sprawdziłem dokąd jedzie 213, inne apncerio, tam obok cieków wodnych
***
w sumie coś tam do kupienia na allegro by się znalazło
***
tyrania jednak dzisiaj dużo wyszło, więc bez leżakowania
wziąłem się za filmy przygodowe, bo Indiany zawsze mało
***
no i tortelini mniam
teraz się zastanawiam, co podjeść po drodze
***
popołudnie również trza zaliczyć do udanych, o polskich serialach dla dzieci w wyborczej, pyszny spacerniak, a potem na ciasto/torciki i whiskey do wujka Bogdana
wracamy później do domu, wieczorne, zasypianie (przerwa na żądanie, Time Tunnel trza dograć), więc jeszcze skorzystałem z EB, tylko jednego garnka i przeskoczyłem z 2 do 3 meczu finałów, nawet pełna godzina, ten, którego nie widziałem, początek szałowy, a potem jednak wciąż blisko, musiały być emocje
przez to zapomniałem o środowej najebce, próbie



Brak komentarzy: