środa, 7 września 2016

13–17.08.2016



13 sierpnia, sobota

zatę Żono ma

sobota z tych dziwnych, pojechaliśmy na Stogi (przez Kidzińskich), ale tylko zabrać zupę, bo babcia przeziębiona
Mama ruszyła na zakupy, myśmy byli na placach zabaw
ponieważ dziecko bardzo długo spało, to spóźniliśmy się na ślub (i bardzo dobrze), więc tylko na życzenia na Chełm
potem kiełbasiane zakupyn w tesco 24, dawno tam nie byłem, ale dziecko się nudziło, więc znowu nie było okazji pozwiedzać
***
chyba tego dnia mieliśmy stracie z dzieckiem
chyba tego wieczora przed snem obejrzałem do końca lekki, dobry, zabawny
Our Man in Marrakesh (1966)
Senta Berger!
i do dyżuru


14 sierpnia, niedziela

zatę Żono ma

mieliśmy popołudnie na działce
przyniosłem grila, kiełbasy kupione, piwo zimne, jabła gniją (gźjeee...), jest jeszcze ciepło tego LATA, "bawimy się"
Mama z dzieckiem intensywnie zbierają, ja również aronie (zrobiłem z nich pierwszy w życiu soku) (tzn. robi się)
kiełbasy ładnie się wysmażyły, papryki mniej
więc tak: może nie było śmichów chichów, ale bezkolizyjnie udało się spędzić pół dnia z dzieckiem na działce = sukces
***
po wieczornych jeszcze długo czekaliśmy na bratowego, w końcu przyszli z psem i graliśmy w Anno, gdzie przegrałem, bo nie przewidziałem, ale mnie to rozruszało, mimo że późno do snu


15 sierpnia, poniedziałek

zatę Żono ma

więc to był ten dzień ze stołem, poprzedniej nocy kłóciliśmy się z dzieckiem przez 1,5 ha, ale tej, po grze w grę, było spokojnie i miło
to Mama była niewyspana, nie wiedzieć czemu
***
po zeszłych niepowodzeniach tym razem Mama ruszyła w trasę, ale może coś pomyliłem
w każdym razie oboje poszli drzemać ja przerobiłem dwa wiadra jabłek i potem z tego robiłem sok, i jeszcze surówka z buraków, a obiad był przy niskim stole, który uprzątnąłem dopiero wieczorem
wieczorem zaś intensywne przygotowania do dnia jutrzejszego i poszedłem znowu dyżurować, ale Mama nie skorzystała z mojego poświęcenia — nie spała w nocy


16 sierpnia, wtorek

zatę Żono ma

tyrałem, była napierdalanka, mocny nerw również na "podwładnych"
tyrałem w nowej rzeczywistości (nie mojej), ale u mnie było tak samo
wracam spacerniakiem a tam policja stoi przy zbiorniku
następnie poprzez wro, reszty już nie zapamiętałem, wszystko skupione na kolejnym dniu, kiedy miałem "wolny" dzień
***
hah, dziecko nie chciało wstać z rana, bo chciało dalej spać — było nie szaleć w nocy!


17 sierpnia, środa

zatę Żono ma

gdyby nie konieczny tel o 8, że opieka nad dzieckiem, to pewnie byśmy spali do 9, bo przecież ta przerwa "na sąsiadów" była w nocy
Mama w pracy, a my zajęci
śniadanie tak se zjedzone, potem przechadzka do warzywniaka i piekarni
po zrzuceniu gratów poszliśmy na działkę, kosiłem trawę, dziecku się podobało, kontemplowało na krawężniku, też pomagało, zaczął kropić deszcz
"padada"
***
była nieudana próba drzemki między 13 a 13:40
w następstwie tegoż zacząłem obiad (kiełbasa, ziemniaki, cebula czerwona - pieczone), przygotowałem ogórki i wodę dla Mamy na wieczór
zjedliśmy wspaniale, nie poszliśmy na dwór, bo strasznie lało
za to przygotowałem miskę jabłek i zrobiłem zestaw soku, smacznie
***
ubranka dzisiaj zmieniane 3 razy i nagle szybko wróciła Mama
wybrałem się na próbownię, i musiałem poczekać na kolegów, piłem piwa, więc grało się dobrze
Holandia, Rio, wieści, opowieści
***
wracam deszczowo, wynoszę śmieci, zabieram kosiarkę z działki i wtedy mnie napadło (że te krzaki i resztki z plewienia na ścieżce), wróciłem wkurwiony, jeszcze kilka opowieści i oczywiście bardzo późno do snu




Brak komentarzy: