środa, 24 września 2014

Odcinek z papierówkami



5 sierpnia, wtorek

Odcinek z burzami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mamy już klucz!

Cały dzień w bazach bio. Co prawda był esej Fowlesa z rana (a on już nie żyje), ale dzień to wyparł.
***
Skoro wtorek to:
Maanam — Sie ściemnia (1989) — to nie jest płyta w muzyką. "KADYKS — Specjalne podziękowania dla Jeana Geneta i Andrzeja Wajsa" — na pewno obaj są zadowoleni z tego połączenia.
mój wiersz:

ta nie do zniesienia
teatralna maniera


To nie jest muzyka, to nie są piosenki, nieumiejętność tworzenia na naszym poziomie, wszystko oparte na drętwej perkusji, plumkanie na flangerze i do tego wycia i recytacje. W tram nie słyszę tekstów, bo po co, i co wtedy płyty zostaje?
***
Queen — Innuendo (1991). Nie powiem, były przeboje "These Are The Days Of Our Lives" i wymęczone kompozycje i nastrój oczekiwania w połączeniu z żałobnym szacownym milczeniem. Ale dlaczego nie ma innego takiego zespołu na świecie? Bo głupio dzisiaj na serio bawić się w patenty operowe, rozbudowane prog-pseudo-smaczki, a do tego wypełniać je zwykłymi pop-rockistowymi numerami. The Darkness mieli rację, a Queen już odwalali kitę.
***
A Seconds (1966) ... Oj ciekawe co dalej. Ha, ha ha:
— Zostałem przydzielony do omówienia z panem okoliczności pana śmierci.
— Słucham?
— Wiem, że to brzmi dziwnie. Dlatego ja tu jestem. Na pewno ma pan mnóstwo pytań. Oczywiście temat może wydawać się|niedelikatny, ale większość klientów...
— Wyjaśnijmy sobie — nie jestem klientem.
— Dokładnie, panie Wilson. Jeszcze nie jest pan klientem. Może zacznę od wyjaśnienia, jaki jest koszt przedsięwzięcia.
***
Fowles przynudza, ale jest bardzo elokwentny i szczery i ładny.
***
Lidl się sprawił (wędzone, pikantne), pogoda również (już nie padało, nie było zimno), piwo również (zimne, gorzkie), szkodnik już wyjechał, więc wszyscy odetchnęli.
***
Wróciłem do domu (klucz!) i korzystając z nowej tradycji (od poniedziałku) zanurzyłem się w technikolorze skoro pracujesz. Dzisiaj zdrowy sen, regularne przebudzenie o 6.



6 sierpnia, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca przed snem poszliśmy badać teren.

Craig Armstrong — The Orchestral Score From Baz Luhrmann's Film the Great Gatsby (2013) — sentymentalnie, orkiestralnie, nieco ambientowo, bardzo przyjemnie.
No acha, gdyby nie borowali w budynku na dwa młoty udarowe.
***
ładnie:
http://www.kenkaminesky.com/#!/index/G0000qTYD0uwNqc0
***
Jerry Goldsmith — Lilies Of The Field (1963) — bez rewelacji, w stylu american western i zaśpiewki gospel.
Jerry Goldsmith — List of Adrian Messenger (1963) — już lepiej, bo choć starawo, to kryminał, podobno z zacięciem szpiegowskim. Do obejrzenia?
Jerry Goldsmith — The Prize (1963) — sensacja. Jeszcze lepiej. Atrakcyjnie muzycznie, choć może zbyt doraźnie. Chyba jest film. Z Newmanem. Obejrzeć!
***
W prasie znów trochę straszą wojną i zmianami post-nowoczesnymi, Lenin XXI wieku wykorzystujący idealistyczne rozbrojenie zachodu, podzieloną Europę i stagnację gospodarczą. A co, jeżeli prócz podręczników historii zechce on zmienić przedwojenny układ sił i nie jest tylko szalony, lecz chaotyczny acz nowoczesny?
***
Popracowawszy, główny bohater zmienił się w końcu w Rocka Hudsona, a ja (zaskakująco dla mnie) dojechałem właśnie na po 18. Ale pracowaliśmy pilnie, "Yes You" wygląda jeszcze bardziej dziwacznie, a "Bang Bang" jest świetny.
***
Wracam i robimy wieczorną przechadzkę, będzie co robić, ale widzę dobre początki. Będzie sobotni poranek na drewnie?
Przewiana moja prawa strona karku została bardzo sprawnie wymasowana, dziękuję.



Brak komentarzy: