poniedziałek, 31 października 2016

1–9.09.2016



1 września, czwartek

zatę Żono ma

noc bez potknięć, mleko o 4:40 i jeszcze sen, w sumie mogliśmy jeszcze rano cisnąć, ale do szkoły!
***
rosa poranna, Napoleon, Edelman, może w innej kolejności
***
Victor Chenkine i jego "Bim Bam" take wesolutke
***
kontynuuję filmy przygodowe, fantastyczne okładki, technikolor, starzy aktorzy, niemniej, nie biorę wszystkiego, 1965-78
pracowicie
***
zatem, wiele małych posiłków w ciągu dnia i nawet nie musiałem brać się za nieswoje rzeczy, miałem dobre popołudnie, łącznie przez upalne (słońce daje w kark intensywnie)
***
na wro przeflancowanie planów, tankujemy pod domem i wracamy
dziecko jakoś miło się zachowywało wieczorem, więc i wieczorne były miłe, no zasypianie nie (palma)
***
podsypałem po 2 łyżeczki cukru do butelek truskawkowych, będzie z tego "lambrusco"
***
przed snem machnąłem do końca game 3, chwilami ekscytująco, acz skończyło się po 3 kwarcie blowoute, napocząłem game 4 i wiem, że nie pamiętam, to dobrze dla oglądania
do snu stosunkowo przed 23


2 września, piątek

zatę Żono ma

ojej ojej ojej
dobrze, że ciężko pracowałem przez ostatnie kilka dni - zniknął TEN serwis z filmami!
w sumie wiele się udało, szczególne zadowolenie z
Creature from the Black Lagoon (1954) - 3,27 GIGA!
kilku już nie zdążyłem
The Seven Secrets of Sumuru (1969)
The Biggest Bundle of Them All (1968)
Bedazzled (1967)
Fantastic Voyage (1966)
***
haha, dzisiaj wpierdol, takie czasy, zobaczymy, czy będzie powód, by się tym przejmować
***
jedna pobudka w nocy, a potem mleko o 4:30 i śpimy dalej, budzimy się niewyspani, ale w sumie udało się (Mama) uratować sytuację z rana
jedziemy
***
***
***
już miałem pisać, że nie pamiętam piątku, ale pamiętam, bo najpierw kręciliśmy się po wrzeszczu, by trafić do biblioteki i na wernisaż (kilka obrazków Megi lepiej), a następnie z rodziną młodszą na zrewitalizowany kawałek Wrzeszcza (nie to samo, nie to samo), by napić się piwa (ciemnego) i zmusić dziecko do wytrzymania — wytrzymało
***
wieczorem wieczorne i zasypianie, potem, skoro miałem wolne, trułem się alkoholem, by móc zasnąć normalnie, choć i tak weekend miałem zatruty tyrką
obejrzałem game 4 i chyba jeszcze połowę game 5, i tak dziecko budzi rano


3 września, sobota

zatę Żono ma

ale się wstało, się zebrało z opóźnieniem, więc i tak prawie wyszło na moje, że będzie drzemka w drodze
pakowanie i zbieranie się (ja) tyle zajęło, łącznie z kawą
***
trasa się przypomniała, korek przez Żukowem nawet nie taki długi, i już jesteśmy
dyżuruję w aucie, przez pobyt nadrobiłem książkę
trochę się nudziliśmy, oczywiście bardziej dziecko (atakowane przez uroczego szczeniaczka), ale królik zrobił swoje, jakoś udało się spacyfikować wszystkich
w sumie za mało tego piwa tam wypiłem (3), skoro okazja była i wiele kanałów w tv, a w dodatku ciepło, a jedzenia mnóstwo i pyszne
więc obiad, kolacja, i podjadanie nieustające
ale do snu już szybko, po 22, tyle że na wiele to się nie zdało, bo Mama zapuściło dziecko do łóżka i spaliśmy w kształcie ludzkiej litery H = w ogóle prawie nie spałem
***
dziecko po raz pierwszy zaliczyło jezioro, pieluchą


4 września, niedziela

zatę Żono ma

ale było ciepło, wciąż było mnóstwo jedzenia, pół piwa też się znalazło
mini spacer w deszczu i ciężkich warunkach dla wózka (stała trasa), jeden borowik ceglastopory (i już mi zdążyli podnieść ciśnienie, a ja przecież w obliczu tyrki!)
***
wracamy w porze obiadowej i potem (w tym padającym deszczu) trzeba było jakoś znieść dziecko przez te dłuuugie 5 godzin
Mama drzemie, ja rozpakowuję, bawimy się i było dobrze
i to niekoniecznie dzięki programowi o zebrach
***
mycie włosów z dramatem, a jakże
***
wieczorne, zasypianie, nic nadzwyczajnego, kolejne odcinki (średnio po pół) Time Tunnel
to był jeszcze mój wieczór i moje piwo i chyba coś tyrałem
ponieważ jeszcze dyspensa, to do snu game 6, żeby móc zasnąć przed poniedziałkowym starciem (człowiek traci to życie na wątrobie)


5 września, poniedziałek

zatę Żono ma

się zasypało robotą, sraczki dostałem, ale tym razem było bez bicia, za dużo roboty, którą trzeba zrobić
więc mnie zajęło na cały boży dzień i ani chwili wytchnienia, więc notuję dopiero we wtorek
***
ponieważ to poniedziałek, to skubnąłem sobie małą rimini i spacerek po górce, jeszcze resztki lata się utrzymują, choć liście mówią, że już jesień
***
"trzeba wołać po lekarza inaczej pacjent umrze w strasznych męczarniach"
wieczór mieliśmy długi, bo dziecko śpi w dzień 2-3 godziny
więc wieczorne i zasypianie dłuższe, więc do tyrania siadłem o 22:30, ale dostałem spanie wolne
***
rano i wieczorem słuchamy "Lady in cement", tańczymy, pamiętamy melodię


6 września, wtorek

zatę Żono ma

to dopiero wtorek, a już niewyspany
zmiana na That Man in Istanbul
ranek w sumie pogodny, lubię nawet chodzić na ten przystanek Pohulanka, choć traci się czas na tej linii tram
***
tyramy cały boży dzień, a tu jeszcze kłody pod nogi i książki trzeba składać od nowa
***
trza nowej muzy, Zappa cząstkowy odsłuch
***
racja, przez dwa dni brałem sobie i wyskubałem dwie połacie brody pod dolna wargą — opuszki bolą
***
szkoda, że miałem taki dobry nastrój po pracy i tak go sobie spaprałem
wracałem sobie grzecznie apncerio, było słonecznie, trafił się inny bus, byłem nawet wcześniej, dziecko było miłe, może jedynie ja nieco otumaniony
pojechaliśmy do biedry na zakupy (udane)
to położenie się w windzie to był luzik, ale nie mogę znieść tego darcia mordy
Żona mnie oczywiście nie zrozumiała, ale dziecko jak najbardziej, dziecko zresztą wciąż mnie kocha, a Żona nie, i z dzieckiem miałem bardzo spokojny wieczór, łącznie z robieniem kupy do wanienki
zatem wieczorne i zasypianie bardzo ok
***
usmażyłem 4 wielkie pieczarko portobello, i zabrałem się za tyranie, już niemal swobodnie, browar może mniej smaczny, ale chłodny, i mi zeszło do nocy, ale odkopana kaseta fajna
i do snu


7 września, środa

zatę Żono ma

od rana boli mnie wątroba (cokolwiek tam jest) z nerwów
źle się wiedzie, a człowiek zarobiony
***
idąc kawałek niedawno przypomniałem sobie wczesne nocne prace nad atlasem echo, niektórzy teraz prezesami są, a człowiek wciąż jest tyrany przez nadwładnych, słowem = niczego się nie nauczył, więc ma za swoje, skoro głupi
z jednej strony usprawiedliwia mnie, że zostałem powoli ugotowany, lecz w przeciwieństwie do żab jednak widziałem na własne żywe oczy co się święci, więc z kolei wygodnictwo po stronie minusów
***
o 4 było mleko, dziecko zasnęło, ja nie, bo życie
zatem rano nieprzytomny, dziecko wyjątkowo nieźle, rodzice ciąg dalszy potyczki, mały rozejm
***
jadę i już za chwilę zostałem potyrany
więc zostało tylko jedzenie, o ile człowiek będzie miał na to czas
brakuje mi wsparcia, w sumie do tego też już mogłem się przyzwyczaić
może czas na jogę?
***
prócz tego miałem poważną najebkę, która w ogóle nie wpływała na mój stan nerwów następnego dnia
mało graliśmy, bo głównie gadanina
o tzw. życiu i w nim radości
o graniu i nagrywaniu z kompa znowuż
i takie tam, nie żebym wyszedł z podbudową z grania
ale wróciłem, kwarta i do snu


8 września, czwartek

zatę Żono ma

wspaniale! można kupować!
https://www.hhv.de/shop/en/item/soundgarden-down-on-the-upside-493244?p=YleW9q
***
poza tym byłem zajebany, więc nic nie było z reszty dnia
chyba jeszcze tyrałem w domu


9 września, piątek

zatę Żono ma

zrobiłem rekord w wysyłce maili, napierdalałem, żeby mniej mieć w weekend
czyli teoretycznie sukcesy, ale co mi po nich
***
Wojt zaprosił, wiec jak już przetyrałem wieczór i wieczorne ruszyłem na nalewki i Star Wars, prócz tego stare filmy, a Wojt pokazywał książki SF, zdjęcia SF i znaleźliśmy nowego fejsa filmy 70s SF, cud
***
Mama miała mieć nadgodziny, ale nie miała, więc wróciłem gorącym latem na wro, reszta normalnie — pamiętać o tym robaku z czerwoną blachą i rogami byka!
dzięki Mamie wziąłem bank/latarkę i widziałem przemykającego dzika oraz drogę, bo bez tego ciemno, hej
wróciwszy do domu po 1 (wolne) już nawet nie widziałem, co tam leci do snu


ps. 1600

Brak komentarzy: