piątek, 27 maja 2016

1–09.04.2016


2015.12.16
1 kwietnia, piątek

zatę Żono ma

mimo wczorajszych pogadanek o śmierci i nieszczęściach wstaję i jadę
i proszę, jak najnowsza Lnś podpasowała pod moje kwestie dotyczące ludzkości
ponadto piękne śniadanie i wykańczam śmierdzące wędliny
a tak się martwiłaś, że nie będzie miejsca na zupę pośród tych białych kiełbas!
***
"Victor Oladipo —  nie zrobił oczekiwanego skoku i nie stał się liderem drużyny. (...) teraz można się martwić o to czy on dorośnie kiedyś do roli gwiazdy, skoro ponownie najlepiej wygląda w garbage-time sezonu".
Właśnie.
***
znowu lata, ale dzisiaj zdążam bardziej
***
zimno dzisiaj, ale spacerniak zaliczony, wczesne Trumans' Water grało bardzo specyficznie, po domowemu, i ma cover Sun Ra
***
lecę z Sinatrą i nie przeszkadza mi dzisiaj Frederick Stafford w roli Huberta
***
już nikt się nie bawi w prima aprilis (tylko Quentin)
"ale masz plamę na bluzce"
***
zaliczyłem, oddałem = wolne
może to nie było takie wzywolenie, jakiego kiedyś doznałem, bo i może wcześniej poradziłem sobie z napięciem (nie, nie w łazience)
***
wieczór w domu chyba (kto by zapamiętał) dość tradycyjny, Mama z dzieckiem w tandemie są nieznośni, ale oddzielnie bardzo dobrze dają sobie radę
wieczorne i zasypianie bez historii
historią było piwo z biedry (Mama pojechała na zakupy) oraz cola do rumu
rum mniam!
i piątkowe wieczory mamy bardzo dobre ("czemu oglądasz trailer z Colinem Firthem beze mnie?!")
"OSS 117 takes a vacation" ma genialną wstawkę z napisami!
do snu

2015.12.30
2 kwietnia, sobota

zatę Żono ma

mieliśmy udaną sobotę, niektórzy prawie
było kilka przerwyników w nocy, ale w łóżeczku, zaczęliśmy od pobudki o 7, a potem z górki, bez kłótni, po Joysie zacząłem naczynia, śniadanie było potem
Mama wybrała się na japońskie kamienie, myśmy przebujali się z bananem do przybycia babci
potem miałem pół godziny dla siebie, gdzie wysegregowałem śmieci, wymieszałem truciznę, kupiłem piwo i głośno słuchałem "fuckin despair"
wyskoczyłem na działkę, gdzie było wiosennie, słonecznie, z ludziskami, polskim hip-hopem na boisku koszykówki, piwo i słońce, piwo i słońce, Mama doszła z siatą chleba, a potem dopiero pojawiła się babcia = piwo i słońce
***
po obiedzie (ogórkowa, dziecko lubi, nawet ziemniaki) poszedłem na spacer do lasu z kasetowcem (trzeba było dokończyć ten emocjonalny chill), było dobrze, ciekawie, na stojaka, no i słonecznie (lepiej niż w niedzielę)
***
wieczór nam zszedł tradycyjnie szybko, z tradycyjnym podziałem na role z płaczem i bez, jest tak jasno, że nie oglądamy, słuchamy Maanam
***
bez zwłoki obejrzeliśmy
Spotlight (2015)
ci amerykanie
piwo i krakersy
i do dyżuru

2016.01.15
3 kwietnia, niedziela

zatę Żono ma

nie było to doświadczenie miłe, o 3:30 dziecko postanowiło, że koniec spania, ale na łóżku musiało zmienić decyzję, której ważność obowiązywała do 7 z minutami
mnie to kosztowało bezsenną godzinę oraz pomysł na "teledysk" do Umpagalore 2 — już dzisiaj pobiegłbym do lasu, ale zaczekamy z tydzień
***
na śniadanie przesoliłem omlecik, ale wysmażyłem resztę święconki, tylko ciut zupy i polenty się zmarnuje
a to przedwczoraj była mega kupa kup oraz podejrzenie o nieświeżość pasztetu
obadam w poniedziałek
***
tym razem Mama wybyła na manifę, ja zaś, po zaśnięciu dziecka (12:15-15:22 = rekord) (oczywiście było z przerwą na szczęknięcie zamka) przeczytałem cały internet i nawet zacząłem się zastanawiać, co dalej
***
dalej zaś Mama wróciła i był obiad, więc nie było food tracków, za to spacer do lasu, dla naszej dwójki udany, dla Mamy mniej (było iść na miasto i do cukierni)
***
po południu wniwecz wszystkie zabiegi anty stresowe i cokolwiek, więc ja mam lepiej, a Mama pojechała po sukienki, więc po wieczornych znów miałem wolne, zatem wino do sałatki oraz Bayern-Juventus, tak zdecydowałem, tak poleciałem, nuda z chwilami przebłysków, HD świetnie wygląda w nocnej poświacie, na dworze wciąż kapitalna temperatura, aż przy otwartym oknie
późno poszliśmy spać, jutro próba
niedługo może przyjdą CD
acha, wypaliłem DVD Spectre i ma nawet dodatki, fajno

2016.02.10
4 kwietnia, poniedziałek

zatę Żono ma

tę godzinę późniejszą z wczoraj było czuć, ale zaraz ruszyłem do lektury i kiepsko nagranej płyty solowej Grzegorza Markowskiego
nba zaraz kończy, zaczynają się podsumowania, do gier!
***
zakupy dobre, śniadanie dobre, szarpnąłem się na pomidora (bez smaku)
nie trzeba kupować żadnych książęk ani płyt, w planach wieczornych mam wciąż szczurze kupy, rower i znoszenie wiązek chrustu, nic z tego nie wyszło na razie, ale to był bardzo dobry weekend
co prawda występowały w nim nieodzowna śmierć, brak perspektyw i dni minione (Ustka i Słupsk wywołane podcastem), ale wygrałem piwo z kapsla, Autolux wydał nową płytę, więc
***
wracałem sobie spacerniakiem, lepiężników różowych wystrzeliła cała masa, chillowałem się z myślą, że kontynuuję świetny weekend
natrafiłem na babcię z wnuczkiem, więc miałem 10 minut dla siebie z atrakcyjnym programem o płycie "Tommy", fragmenty archiwalne znakomite
***
machnęliśmy się z młódką Mamą po zakupach szybko do domu i wybyłem
te 15 min to jednak nie fake , 13 do sklepu, 15 do piwni — jednak idzie się szybciej, jak jest jasno, a po raz pierwszy było jasno w tym roku
***
zagraliśmy niemal sprawnie, zagramy se na żywo (mniemam)
na powrocie opowiedziałem Wojtowi o pomyśle na obrazek, będziemy robić
***
nowy gwiazdor na nasłuchu
Jacques Dutronc
jak nie zapomnę, pokażę nr w stylu Mudhoney
jego zaś zapoznałem w dodatkach DVD spy-płyty
i tym wieczornym spacerem wyczerpał mi się zestaw energii, bo jak już dziecko się obudziło i czujnie zerkało, czy jeszcze tam jestem, zasnąłem na łóżku, by wyekspediowany paść do rana

2016.02.24
5 kwietnia, wtorek

zatę Żono ma

bardzo fajne zdjęcia Christiana Sampa na ibedekerze o starym Dworcu Nizinnym (jak człek zna, to mu się lepiej widzi)
http://ibedeker.pl/relacje/gdanskie-zakamarki-odchodzacy-gdansk-pierwszy-gdanski-dworzec-kolejowy-brama-nizinna/

z rozpędu:
http://ibedeker.pl/spacery/sienna-grobla/
http://mojaorunia.pl/index.php?option=com_orunia&task=artykul&Itemid=24&id=3398
***
no, ładnie, ładnie (mam takie "szalone godziny"), kiedy raptem szukam i oglądam zdjęcia z Oruni
a teraz do gier!
***
począwszy od upalnej (lato! lato!) wizyty w biedrze (jest wino! są wypasione rożki!) kontynuuję moją podróż po dobrym nastroju
wracałem z kurtką w siatce, w domu względny spokój, dzielna Mama znakomicie rozplanowała sobie dzień i dziecko
chodziliśmy z krzesłem, potem wskoczyliśmy w tryb wieczornych, które łącznie z myciem włosów i zasypianiem poszły sprawnie
***
po czym przebrany zszedłem wdychać pył ze szczurzych kup i starego betonu
trochę śmiecia poszło, zrobiło się prawie czysto, znalazłem kolejne skarby czasopiśmiennicze, z kasetą dobrze, okulary zakurzone jakbym drenował
czytanie i przeglądanie będzie później, jeszcze wierzch szafy, wyrzucić szyby (potem), ułożyć nowe półki zamiast starych dech i pytanie: co dalej? co gdzie układać? mniemam, że pisma zostaną tam gdzie są, do czasu przejrzenie, zatem można zatrudnić nowe kartony, żeby przechowywać RZECZY, na razie aspirują jedynie płyty
będzie ładnie
a potem/zaraz na rower
***
i jeszcze pokazywałaś nowe zakupy, a ja już byłem w trybie senności, wcześniej do snu niż wczoraj

2016.03.08
6 kwietnia, środa

zatę Żono ma

proszę, taki pasjonat:
http://filmovizia.blogspot.sk/2012/07/mylene-demongeot-filmovizia-part1.html
http://filmovizia.blogspot.com/2011/05/highlander-1986.html
***
obudziłem się 4 min przed budzikiem (aczkolwiek słyszałem nocne przebieżki), drugi dzień z rzędu miałem jakieś dramatyczne sny (dzika natura też), wstawanie i jazda poprawnie, czytanie również, chociaż są fragmenty z tych nudnych
***
acha, dzisiaj popadywa, musiałem wytrzeć słuchawki, trza już schować/wyprać zimowe buty, czapki i swetry
***
obfite śniadanie, dorzuciłem kiełki, wędlinę trza będzie wysmażyć, już się najadłem starym mazurkiem, a trzeba będzie jeszcze obiad wciągnąć, mam dwa zaległe
od dwóch sesji uznaję, żeby wciągnąć się w nastrój potrzebuję kasety, lepiej ciągnie
***
się nie mogę zalogować na filmweb, trudno, przełożyć na później
nie przeszkodziło mi to cieszenia się pogodą, spacerniakiem, będą do porównania kwietniowe foty
przyjemnie w parku, a coraz więcej ludzi
tym razem owoce warzywa na Dolnej, tym razem drogo mieli, jest już tak wszędzie jasno, że poszwendałbym się po wszystkich kątach, najlepiej rowerem
***
na próbowni głównie opowieści (układ hamulcowy i chłodniczy Johnego) oraz kiepskie pomysły impro, nic na przyszłość
a właśnie, Dawid Kwiatkowski i kariera w szołbizie dzisiaj, strasznie trudna sprawa, trzeba mieć obciętą rękę i finał konkursu, niedobrze
Przem wykazał się zdolnościami aktorskimi przy wizycie w Krakowie, potem doszliśmy bardzo głęboko w czasie, aż do Jurka i KFC na dworcu, co przypomniało mi, że bagaż tego, nieważnego, jest bardzo duży, duży
***
spokojnie do domu i w domu, kaseta nie wpłynęła specjalnie na nastrój (ale nie rozpraszała, jak to czyni nowa muza), na powrót Lowercase, słucha się z zaciśniętymi pięściami
pochlej, ale bez najebki, wersja spokojna (aczkolwiek wżarłem orzeszków), bez szaleństw nie było emocji, wcześniej do snu
obniżam nastrój

2016.03.25
7 kwietnia, czwartek

zatę Żono ma

a jak obniżam nastrój, to kupuję płyty
a tu na razie nic, tygrys śpi
***
do gier zatem
***
"Cycles" jest aktualnie najbardziej mi pasującą płytą Franka
trochę taki american-country-pop, wiesz, widzisz Krisa Kristoffersona odchodzącego wzdłuż zakurzonego pobocza
***
Frank śpiewa, robi się coraz starszy, ja wraz z nim
***
z lekkim pytaniem na konto jutrzejszego dnia, ten zakończył się dobrze i już w poważnym nastroju wywołany lekturą ruszyłem do domu z trzema tulipanami
kurczak na obiad był świetny
***
pokazałem rodzinie piwnicę w wersji prawie-prawie i pogodnie spędziliśmy wieczór, równie pogodnie wieczorne z zasypianiem, po czym ruszyłem chętnie do boju
***
acha, PANI kurier przywiozła płyty, ładnie nasycone kolorystycznie, jestem zadowolony, jest pewna doza dumy i podjarki, Wojt się ucieszy
***
zatem, wyrzuciwszy śmieci zaniosłem sobie pół wiadra wody do mycia, ogarnąłem resztę makulatury, założyłem "półki", ułożyłem rzeczy, których na razie nie ma (to najmniejsze zmartwienie, Mama już "jest babcią" — trzyma tam stare buty), LnŚ tam nie zaniese!
wymiotłem i wyniosłem jeszcze dwa naręcza złomu, oraz 4 kamienie do przyciskania ogóra (w tym jednę kostkę brukową) i już jest ładnie, teraz na rower!
***
po powrocie, w poczuciu nadchodzącego weekendu walnąłem browara, bo mi się należało (wcześniej na kolację zjadłem resztkę ogórkowej), zrzuciłem pliki tu i tam (oglądać! oglądać!)
(przypomniało mi się, że śmiałem się na Muppetach z Charlesem Aznavour, Gonzo miał genialne sceny
raz w tygodniu zaszalałem z tym snem: 23:36

2016.03.31
8 kwietnia, piątek

zatę Żono ma

po tym, jak już obejrzałem
OSS 117 — Mission for a Killer (1965) (Furia a Bahia pour OSS 117)
oraz
OSS 117 Takes a Vacation (1970)
OSS 117 — Panic in Bangkok (1964) DVD
wciąga mnie i intryguje, ma w sobie wiele z Dr. No, stylówa jak trza, zawiązanie akcji kapitalne
***
tymczasem porobiłem i podrobiłem różne różności na czysto, więc pozostaje mi opisywać foto datami (nieprawda, jeszcze wiele przycięć przede mną)
do gier! było, Frank zrobiony, sly leci, sznytki posiane, czekam już na dzisiejszy wieczór, pizza i frykasy!
***
GSW dociągnęło do 70 zwycięstw
***
i nie pamiętam jak minął piątek, prócz tego, że bez kosza, bo kosmetyka była, ja wieczorem zabrałem się za House of Cards 4, a Ty zjadłaś wiele rzeczy



Brak komentarzy: