wtorek, 5 listopada 2013

Wakacji dzień szósty



poniedziałek, 7 października

My Drogi i Miłościwie Nam Panująca odkrywamy, że pół godziny internetu można włączyć ponownie, wciąż trwa lato, dzisiaj mniejsze, nic nie robimy przez cały dzień, ale udało się w całkowitym spokoju zmitrężyć czas.

Jakkolwiek dzień też był z niespodziankami: np. wstałem o 10:36! N-i-e-d-o-w-i-a-r-y. Jemy i się mieliśmy zebrać, kiedy przyszła blokada na 16:15. Zatem nie zwiedzamy, idziemy do parku, łapiemy net aż dwa razy. "Kino włoskie" słowo/obraz 2009 — powolutku, nieco z mozołem, ale uwiązane w historię coraz bardziej intrygujące. Trochę chłodnawo trochę ciepławo, idziemy na obiad z bakłażanów, pomidorów, kiełbasek, czosnku i papryki — z ryżem wyszło znakomicie. Obiad o normalnej porze — też niespodzianka.

Pastis — anyżowe paskudztwo. Wizyta i niezmienny brak internetu. Mamy już zrobione plany na następne dni (aż do wyjazdu), bo nagle okazało się, że jeszcze sporo rzeczy jest do zobaczenia na mapie. Ponieważ pora już późna i nigdzie nie zdążymy o przyzwoitej godzinie, trasa na dworzec, w celu sprawdzenia. Strach przed pytaniem, ale pierwiosnki są załatane i będziemy mogli zmierzać. 


DIA nie aż tak duża, brzydka i brudna i bagietki się już skończyły, ale mamy zapas owoców, warzyw (sałata rzymska), cydru, sera i wędliny i to chyba były nasze ostatnie duże zakupy. Złożywszy towary po ciemku już podążyliśmy do C po bagietkę i lody rumowe yei. Serowo-wypaśna kolacja (niespodzianka) z dużym urozmaiceniem. Pełny brzuszek.


Zdjęcia, kości, wypisywanki, jakżesz jesteśmy na bieżąco.






Brak komentarzy: